 |
|
z rozmazanym tuszem , czerwonymi oczami , drżącymi wargami krzyczała , że życie jest piękne .
|
|
 |
|
straciłam cię ? nie .. odzyskałam rozum .
|
|
 |
|
dobrze, że jesteś . nawet jeśli nie mój, ale jesteś .
|
|
 |
|
Wiesz, jak trudno przyznać, że się kogoś potrzebuje?
|
|
 |
|
- chce pan jej zrobić sekcję ? - nie, tylko obciąć głowę i wyjąć serce .
|
|
 |
|
kochasz mnie . a przecież o to nie prosiłam .
|
|
 |
Najtrudniejsze są początki, w każdej dziedzinie życia. Najgorzej wstać po upadku, obudzić się po nocy, otrzeć łzy po ataku paniki. Potem można już do wszystkiego przywyknąć, nauczyć się układać ciało w locie tak, żeby przy upadku jak najmniej bolało, można oszukać noc i wcale się jej nie bać i nie bać się snów i koszmarów,które w nas żyją. Po początku brzydkie rzeczy pięknieją, a te straszne robią się całkiem znośne. Początki wszystko niszczą, całą chęć do walki z codziennością, do walki o lepszy dzień.Najtrudniej jest na początku,po tylu miesiącach bólu, bo tyłu łzach, nieprzespanych nocach.Tylko na początku ciężko jest uwierzyć w to,że gdzieś jeszcze może być pięknie, że warto upadać,żeby potem powstać. I trudno jest znów zaufać sercu, pozwalać mu na miłość albo na jakiekolwiek inne uczucia. Ale potem już wszystko jest bardziej kolorowe,w wypłakanych łzach można pływać i kraść szczęście z chwil przepełnionych bólem.
|
|
 |
Przeszklone oczy, szybsze bicie serca, powaga słów i jego dłoń tak silnie trzymająca moją. pamiętam tak doskonale tamten wieczór, jak lekko przepitym i drżącym głosem, bez omijania faktów wyjawiał swe uczucia, tak wiarygodnie, obiecując siebie na wieczność.
|
|
 |
Budzę się czasem rano z sercem pełnym nadziei i ubieram starannie jak na jakieś spotkanie, wierząc, że zakochasz się we mnie na rogu ulicy.
|
|
 |
Nie obchodzi mnie, że cierpienie uszlachetnia, a na błędach się uczymy. Niektóre dni chciałabym po prostu wymazać z mojej pamięci lub nigdy ich nie przeżyć
|
|
 |
Nie obchodzi mnie, że cierpienie uszlachetnia, a na błędach się uczymy. Niektóre dni chciałabym po prostu wymazać z mojej pamięci lub nigdy ich nie przeżyć
|
|
 |
Najbardziej lubiła, gdy po wszystkim zostawał na niej jego zapach. Jego nie było już dawno. Wyłapywała wtedy woń jego ciała na swojej skórze i przypominała sobie ścieżki jego dłoni, zawiłe szlaki jego ust. Tęsknota nie była bolesna, raczej słodka. Wiedziała, że wróci, że znów oplecie sobą jej drżące ciało, zostawiając na niej część siebie. Wspomnienie gestu, dreszcz spojrzenia. To wszystko, co składa się na mężczyznę.
|
|
|
|