 |
|
Kiedyś byłam pewna, ze nie ważne co się stanie ty staniesz za mną murem, obronisz. Że przepłaczesz ze mną całą noc a później radośnie się śmiejąc zaczniesz śpiewać biesiadne piosenki. Miałam pewność, ze nikt nie zniszczy tej przyjaźni.. Broniłam jej za wszelką cenę przed innymi, a sama to zniszczyłam . / lovexlovex
|
|
 |
|
dzisiaj boli najbardziej to, ze straciłam najważniejsza osobę w moim życiu, przez własną głupotę. Straciłam przyjaciela. / lovexlovex
|
|
 |
|
Ja po prostu czekam na ten dzień kiedy zamienisz te słodkie słówka, na czyny . / lovexlovex
|
|
 |
|
Najbardziej boli, kiedy wciąż słyszę, ze podobam ci się, że lubisz mnie a w twoich oczach widać tą pieprzoną obojętność i zero starań w kierunku naszego szczęścia. / lovexlovex
|
|
 |
|
Kolejny dzień spędzam idąc bez celu ulicą. Straszny mróz. Moje dłonie można już przyrównać do kostki lodu. Idę, a mroźny wiatr otula moją twarz, tak cicho i tak bezszelestnie. Chyba wie, że bardzo tęsknię za Jego bliskością. Mijam ludzi, wesołe całe rodziny idące z ogromnymi torbami zakupów świątecznych, z chodnika dostrzegam wesołe dzieci i ich rodziców przystrajające domy różnokolorowymi światełkami. Tak. Niedługo święta. Zbliżają się ogromnymi krokami, a ja tak po prostu idę, mam wyjebane na jakieś prezenciki, światełka i inne duperele. Kiedyś uszczęśliwiały mnie wspólne wypieki pierniczków i babeczek z moją mamą, dziś byłabym w siódmym niebie, gdybym na ośnieżonej drodze zobaczyła Jego czarne conversy. Mijam jeszcze staruszkę z mężem, idą trzymając się pod rękę i nucąc jakąś kolędę. Widać na odległość jak wiele dla siebie znaczą. Ten widok rozkleja mnie już do końca. Wróć. Bądź ze mną bo sobie nie poradzę. |imagine.me.and.you|
|
|
 |
|
Uwielbiałam chwilę gdy goniąc wiatr w deszczowy dzień tańczyłyśmy z butelką wina śmiejąc się i przeklinając świat. Potrafiłyśmy rozmawiać o wszystkim, nie było tematów tabu. Byłam wtedy pewna, że nikt nie rozdzieli naszej przyjaźni.. a jednak moja głupota zdołała to zrobić. / lovexlovex
|
|
 |
|
za dwanaście dni znów będziemy żegnać miniony rok, z kieliszkiem szampana w ręku, przyglądając się kolorowemu od petard, niebu. będzie tak jak zawsze - najostrzejszy melanż w roku, masa napadów śmiechu, niekończące się rozmowy do rana. różnica tkwi w tym, że tą noc, dzielącą rok dwutysięczny dziesiąty z dwutysięcznym jedenastym, spędzimy kilka kilometrów od siebie, w zupełnie innych miejscach.
|
|
 |
|
ułożyłam sobie życie, po miesiącach cierpienia, po milionach, zmarnowanych chusteczek, mokrych od łez i brudnych od czarnej maskary, po godzinach, pełnych milczenia, po chwilach, udawanej radości, zapomnienia. a Ty śmiesz, napisać, że chcesz wrócić do mnie? masz ochotę na słodkie pocałunki, dziki sex, czy romantyczne spacery? dziś, nie masz na to najmniejszych szans. wracaj, do pustej blondynki, dla której zostawiłeś, osoby, które walczyły o Ciebie. niech ona, spełnia Twe najskrytsze marzenia. a nie my, stęsknieni.
|
|
 |
|
on - cholernie niepoprawny, niezrozumiały człowiek. jednego dnia, namawia, bym uciekła z lekcji, drugiego zaś, łamie me, niebieskie viceroye i zabrania mi palić. często łaskocze mnie, swym dwudniowym zarostem i krzyczy, kiedy próbuję wyjąc, kolczyka z jego brwi. jest najpiękniejszy na świecie. jak wygląda? często widuje się, takich chłopaków, chuliganów. kolczyki, w wielu miejscach, brązowe włosy, niebieskie oczka. ideał. ma nieciekawą ekipę, przy nich udaje podłą osóbkę, a w głębi, jest wrażliwy, ciepły. ma za wiele w głowie, by ulec innym, by być najzwyczajniej złym.
|
|
|
|