 |
chcę się wyrwać od jakiegoś czasu stąd, uciec gdzieś, szukać farta
|
|
 |
byli tacy co chcieli podać dłoń, gdy upadłem,
nie chce litości, stąd te dłonie, kruszyłem w imadle,
|
|
 |
moją szczerość, położyć na szali z kłamstwami błaznów
|
|
 |
zwykle szukam odskoczni w cieple Twoich rąk
|
|
 |
Nie potrafisz mnie zrozumieć już,
nie wiesz co czuje, spójrz, w moje oczy
idź już, zanim wyplujesz moje imię,
|
|
 |
mogę pokazać Ci ból, lecz nie obojętność
|
|
 |
i tak na ślepo zgubisz drogę, zabłądzisz jak wielu, otchłań spogląda we mnie, ja patrze w nią śmiało, ale najgorsze jest to, że widzimy to samo i co by się nie działo, mało mnie to rusza wciąż, może kiedyś wstanę rano, żeby wypierdolić stąd
|
|
 |
życie równia pochyła, fortuna kołem się toczy, ja się staczam i wracam do punktu wyjścia znów, gdzie każdy czyn wart więcej od tysiąca słów
|
|
 |
|
- gdybyś była trzeźwa nigdy byś tego nie zrobiła . - gdybym była trzeźwa to bym jeszcze piła .
|
|
 |
Skurwysyństwo tego świata już przestaje mnie dziwić. U większości to po prostu wrodzona norma. / slonbogiem
|
|
|
|