 |
zaciśnięta dłoń, gdzie pomiędzy palcami trzymałam garść prochów. dygotałam na całym ciele ściskając szczękę w celu powstrzymania szlochu. w głowie kolejno mieszały mi się wspomnienia minionego wieczoru - pustych pocałunków, twardego dotyku i w końcu definitywnego rozstania, 'żegnaj', kiedy już miałam pytać, czy zobaczymy się następnego dnia. 'żegnaj', które niosło na sobą proste przesłanie - na zawsze. nieugięty ton. wraz z echem Jego słów i oddalających się kroków wpadłam w pułapkę, której jedyne wyjście znajdowało się w Jego ramionach, a te oddaliły się bezpowrotnie.
|
|
 |
to, że raz czy dwa odstąpiłam Ci pół puszki zielonej herbaty, czy przepuściłam się w kolejce po bilet - ni chuja oznacza, że Go też dostaniesz. bo marne złoty pięćdziesiąt, ewentualnie stracone trzy minuty w zupełności nie równa się Jego osobie przy boku.
|
|
 |
jestem zdania, że to tylko kwestia czasu. nawet, jeśli teraz regularnie to zapijasz, czy próbujesz zniszczyć nikotyną - w końcu zaczniesz odtwarzać w głowie wszystko od początku. wspomnienia będą Cię wyżerać od środka już o poranku, aż do zaśnięcia późną nocą - każde zetknięcie się naszych ust, pomieszane oddechy czy te przeciągłe wspomnienia, które wydawały się trwać wieczność. teraz się nie liczę, ale zatęsknisz. nie, bo byłam nie wiadomo, jak wyjątkowa. po prostu zbyt dużo czasu minęło, zbyt dużo minut i zbyt dokładnie zapamiętałeś, jak bije moje serce.
|
|
 |
i to niezwykłe, że taki prowizoryczny dupek, zimny drań, który bawi się każdą napotkaną osobą - nagle się zakochuje. pokazuje to prawdziwe wnętrze, które krył przez cały czas. oddaje serce, duszę, siebie, a zamiast ranić - kocha.
|
|
 |
naprawdę więcej nie potrzebuję, kiedy siedzę na Jego kolanach, trzyma mnie w ramionach, całuje w kark i szepcze ciche 'niech to trwa, nigdy się nie kończy'.
|
|
 |
rok temu? byliśmy tacy zajebiście szczęśliwi, zakochani do granic możliwości. ciągle razem, blisko, najbliżej. ciągle splecione ze sobą palce, równy krok, śmianie się z tego samego i bezgraniczne karmienie się swoją obecnością. wybacz, że to popsułam.
|
|
 |
może nie pasuję do Ciebie, może to Ty nie jesteś dla mnie, może to nie ten czas, nie to miejsce, może potem, nie teraz - z tym, że to nie fair. miało być pięknie.
|
|
 |
mamusiu! a ten wysoki blondyn, z zielonymi oczami grozi mi, mówi że się we mnie zakochał. / by cherrybum
|
|
 |
budka pod którą siedzieliśmy wpieprzając cheeseburgery, kawałek przy którym po raz pierwszy powiedziałeś, że oddałbyś za mnie wszystko, stoisko na którym kupiliśmy bańki mydlane, które potem siedząc w parku puszczaliśmy w stronę słońca, czy kwiaty od Ciebie, które jeszcze na dobre nie zwiędły - wszystko to zapomnieć, ot tak?
|
|
 |
a myszka była do tej pory, gdy pobliski kotek nie złapał na nią chętki i nie capnął jej lewej nóżki. / by cherrybum
|
|
 |
nigdy nie powiedziałabym, że właśnie tak będzie wyglądało moje życie. miałam kochającego męża, mieszkałam w ekskluzywnej willi, na śniadanie jadałam homara i inne drogie przysmaki. ubierałam się tylko w drogich sklepach, chodziłam w kreacjach od samego gucciego. to, że mnie zostawiłeś było najlepszą rzeczą jaką zrobiłeś. dzięki tobie mam królewskie życie, dziękuje. / by cherrybum
|
|
 |
wieczorem, ubrana w fioletowy dres i z włosami spiętymi w niestaranny kok, siedziała przed telewizorem i skakała po kanałach. w rękach trzymała kubek z gorącą herbatą o smaku waniliowym. w domu panowała błoga cisza, słychać było aby głos kolesia z wiadomości, które właśnie leciały. kochała te dni, w które nigdzie nie wychodziła, siedziała w pustym domu i nie musiała się nigdzie stroić. usłyszała jak ktoś puka do drzwi. wstała leniwie z kanapy i udała się w miejsce gdzie było słychać pukanie. otworzyła i ujrzała jego.
- przepraszam kochanie, przepraszam cię za wszystko. błagam cię, wróć do mnie. nie mogę bez ciebie żyć. ona się tylko do niego uśmiechnęła i zamknęła drzwi przed jego nosem. usiadła znowu na kanapie, wzięła kubek z herbatą do ręki " za późno kochanie " powiedziała sama do siebie i wróciła do poprzedniej czynności. / by cherrybum
|
|
|
|