 |
nie mogę pojąć, dlaczego, do cholery, kolejny raz pozwoliliśmy sobie na to, by nie być razem.
|
|
 |
jesteś najgorszą chorobą, jaka mogła mnie dopaść.
|
|
 |
może moglibyśmy jeszcze pobyć razem, może tak mimo wszystko.
|
|
 |
ale jednak jest wyjście. któreś z nas musi umrzeć. miłość jest śmiercią.
|
|
 |
zarzuciłeś na mnie klątwę.
|
|
 |
i tak sobie żyję bez ciebie, trzeci miesiąc i tak jakoś staram się trzymać w całości, chociaż podczas dnia.
|
|
 |
dopóki nie zaśniesz w moim łóżku, wciąż będą mnie budzić te same koszmary.
|
|
 |
nie, to nie ty mi o nim przypomniałeś. i tak nie umiem zapomnieć ani na minutę.
|
|
 |
dostrzegam czasem na fotografiach te uśmiechnięte oczy, aż do tamtego dnia.
|
|
 |
powietrze czasami dalej ma twój smak.
|
|
 |
czasem myślę, że jak umrzemy, to przejdziemy na drugą stronę i tam będzie ktoś na nas czekał, albo my poczekamy jakiś czas na kogoś. i to będzie właśnie ta druga osoba. dopiero wtedy zobaczymy, kim była i jak daleko, albo jak blisko mieliśmy ją na tu ziemi.
|
|
 |
bądźmy głośni, przeklinajmy jeszcze bardziej donośnie, krzyczmy, róbmy hałas, tam, gdzie najbardziej nie wypada, pijmy znów do nie przytomności, niszczmy wszystko, co stanie nam na drodze, oddychajmy i karmmy się wolnością, a później na jej lekkich skrzydłach uciekajmy przed wszelkimi konsekwencjami, jak kiedyś.
|
|
|
|