 |
"- On Cię kocha.
- On kocha każdą."
|
|
 |
Nie wiem po co jeszcze na mnie patrzysz na przerwach. Chciałbyś mi coś powiedzieć, albo ładnie dziś wyglądam? Przecież już mnie nie kochasz, i masz inną. Ogarnij, patrz sobie na jakąkolwiek inną, prawo patrzenia na mnie już sobie odebrałeś.
|
|
 |
Nie lubię romantyków. Przypominają mi smętne romantyczne filmy, z tandetnymi kolacjami przy świetle księżyca. Wolę faceta, który złapie mnie za tyłek, ale tylko wtedy, gdy będzie wiedział, że może to zrobić. Takiego, który będzie o trzeciej nad ranem stał pod moim oknem, żeby mnie zobaczyć. Takiego, który weźmie mnie bez pytania na barana na dzwonku na lekcję, i zabierze gdzieś nie myśląc o konsekwencjach. Zdecydowanie.
|
|
 |
Nie wiem dlaczego nadal, gdy przechodzisz obok mnie czuję między nami tę bliskość, której naprawdę nie ma.
|
|
 |
kiedy byliśmy młodsi mógł co najwyżej zakopać moje serce w piasku, czy schować je za szafę. wystarczyło wziąć swoją łopatkę i wykopać je, lub sięgnąć ręką w zakurzony kąt. teraz przypalił je lekko, rzucił o ziemię oraz zdeptał bez jakichkolwiek emocji butem.
|
|
 |
chciał poznać mój punkt widzenia, moje myśli, poglądy, uczucia. maskując wszystko uśmiechem, starał się dokładnie mnie zbadać. wyczytywał coś z moich ruchów, szukał oznak bicia w mojej klatce piersiowej, reagent całego ciała. z przerażeniem odkrył, że motyle w moim brzuchu mają przerażające ślepia i czarne skrzydła, a serca nie mam. mam marny implant, ciemnogranatowy cień, zdolny jedynie do zadawania bólu.
|
|
 |
wziął je w dłoń, pościerał wierzch na tarce, by później użyć go na posypkę. naruszone wrzucił do naczynia i przyprawiał. długo; ze śmiechem delektował się moim powolnym umieraniem. serce. jakby moje - przepompowujące moją krew i bijące utrzymując moje istnienie. bardziej Jego. jak lubił, przygotowane na ostro. zjadłszy, zapił je colą.
|
|
 |
zamiast delikatnych, słodkich pocałunków chcę tych z podgryzaniem warg i strużką krwi spływającą niechybnie po brodzie. Twoja dłoń ma pasować do mojej, jak nóż wbijany z perfekcją między żebra, kaleczący wewnętrzne narządy. zamiast czekoladkami czy różą, witaj mnie biorąc agresywnie na ręce. przyciskaj mnie bezpruderyjnie do ściany, całą siłą zaciskając dłonie na moich ramionach. ma boleć. nazajutrz mają pojawić się sine odciski po Twoich palcach. gdy będziesz zasypiał przy moim boku z pewnością, iż rano również będę obok, zabiorę swoje rzeczy i wyjdę. jeśli wspomnisz o miłości - ucieknę.
|
|
 |
najgorsza jest świadomość, iż to moja wina. po raz kolejny to ja wszystko zniszczyłam, ja dmuchnęłam w budowlę z kart. przeze mnie Jego spojrzenie stało się puste, jedynie na razy prześwitując - za każdym razem bólem. posłał mi usilnie uśmiech szepcząc, że nic się nie stało, że wszystko jest dobrze, że to się ogarnie, z czasem. musnął mój policzek zapewniając po raz kolejny łapiącym się tonem, iż da radę. ostatni raz przytulając mnie do siebie, drżał na całym ciele. w tym harmidrze, zapomniał, nie zabrał serca.
|
|
 |
"Wszystkie szare dni zmieniasz właśnie Ty", zostały tylko szare.
|
|
 |
Dziś minęło pięć miesięcy, a do mnie, tak ot tak, niespodziewanie przypłynęły wszystkie wspomnienia, gdy przeczytałam moją kartkę z pamiętnika, w której było tyle o Tobie. Jak na złość, znów nagle dostrzegłam zmywany tysiące razy na ścianie, ale i tak widoczny napis, który kiedyś napisałeś. "Kocham Cię na zawsze." Popłynęły łzy, boli serce. Bolą nasze chwile. Nie umiem sobie bez Ciebie radzić, kurwa.
|
|
 |
bezcenne 'pojebało Ją' podczas wfu, zmieszane z błagalnym wzrokiem kumpeli i tekstem zaraz potem: 'ej, zostaw Nam trochę', gdy trafiałam zagrywką dziewiątego już asa.
|
|
|
|