 |
JESTEM WYPALONY JAK TE KIEPY W POPIELNICZCE, KTÓRE WCZEŚNIEJ SPALIŁEM PO TO, ŻEBY PRZESTAĆ MYŚLEĆ
|
|
 |
kocham Cię za przeszłość, za przyszłość i za to, co nie wyszło :)
|
|
 |
widzę niektórych i chce mi się rzygać
|
|
 |
"-Mówisz serio? Chcesz tam wejść i powiedzieć mu prawdę? -Czemu nie? -Bo jesteśmy ludźmi. A kiedy ludzie bardzo czegoś chcą -kłamią."
|
|
 |
co, kurwa, wczoraj jej fochy przeszły, sama przyszła i sama chciała się pieprzyć i miała w oczach ten sam błysk co dawniej, dziś rano wyszła mówiąc, że nie jest już dla mnie
|
|
 |
nie pytaj co u mnie no bo nie chcę się tym dzielić, mam Ci mówić o wkurwieniu, że coś znowu mi nie leży, że nie mogłem się dogadać kiedy patrzyłem w jej oczy? tu nie o to chodzi, trzeba szybko zapominać i tak mówi mi znajomy, z którym najczęściej wspominam...
|
|
 |
chciałbym uciec stąd tak po prostu, chciałbym zapomnieć kilka tych spalonych mostów, ostatni raz spojrzeć w Twoją twarz i powiedzieć więcej bo raczej już nie będzie szans......
|
|
 |
|
Może ludzie po prostu boją się miłości? Przecież są ludzie, którzy nigdy nie kochali i nie byli kochani. Pomyśl, jaka straszna wydaje im się być miłość. Ile samotnych serc musieli widzieć idąc na spacer? Ile zapłakanych oczu widzieli już na ławkach w parku? Ile rozczarowanych kobiet spotykali po drodze? A ilu zdradzonych mężczyzn mijali w tym czasie? Jak wiele musieli widzieć idąc do domu dziecka i co sobie myśleli, gdy spotykali samotne matki z dziećmi? Co wyrażały ich oczy gdy wymieniali spojrzenia z bezdomnym i co musieli czuć dotykając zniszczonych już od starości dłoni swoich matek? Co siedziało w ich myślach, gdy włączając wiadomości, ktoś kolejny raz mówił o zamordowanym dziecku i co wyobrażali sobie, słysząc, że ktoś brutalnie pobił zwykłego przechodnia? Miłość jest straszna w oczach ludzi, którzy jej nigdy nie zaznali./i.love.m
|
|
 |
znów myślę o tym, co było, myślę ile czasu to zajmie nim poczuję się dobrze na chwilę, jak długo to potrwa, chcę wiedzieć ile, może sobie zapalmy, choć podobno palenie zabija
|
|
 |
w końcu umarłem, a Ty jak żyjesz?
|
|
 |
Pełnia. Tak, masz rację, znów jesteś przednią myślą w mojej głowie. Siedzę okryta kocem na zziębniętym parapecie, a zegar już dawno wybił północ. Nie ma Ciebie, jak to obco brzmi, bowiem do niedawna posyłaliśmy sobie uśmiechy i słodkie spojrzenia każdego dnia, wówczas byłaś i obiecywałaś, przysięgałaś na Boga, że nigdy to, co budujemy się nie osłabi, ta więź, tak silna i nierozerwalna. Nie myśl, że jesteś w moich przemyśleniach raz, co dwadzieścia osiem dni, raz na pełnię, bowiem każda sekunda mojego egzystowania poświęcona jest Tobie i tak masz rację, możesz nazwać to obsesją, aczkolwiek wszystko, co uczynię - robię dla Ciebie. Gdy dziś dzwoniłam, odebrałaś i rozmawiałyśmy kilka sekund, tak, znów przeszkodziłam,zawsze to robię. Czułam tę tęsknotę w barwie Twojego głosu i ten żal do siebie samej, że nie możesz siedzieć teraz ze mną, płacząc ze śmiechu i czule mnie obejmując, analizując każdą plamkę na mojej tęczówce.[itgetsbetter]
|
|
 |
I te 1000 lat ktore mielismy trwac, i te wszystkie sny, które mialy spelnic sie. Nie znaczysz juz dla mnie nic, nie byles wart ani jednej z miliona lez, moich lez. / i.need.you
|
|
|
|