 |
odchodziłam, a właściwie starałam się odejść, ale na daremno, bo po chwili poczułam jak delikatnie, choć stanowczo łapie moją dłoń. byłam tak zestresowana całą sytuacją, że nawet nie odwróciłam twarzy tylko jak jakaś idiotka zrobiłam krok do przodu, jak gdyby nigdy nic. okazało się, że niestety pomiędzy nami jest nie tylko 20-centymetrowa różnica wzrostu ale i również siły. w mgnieniu oka pociągnął mnie za dłoń i nim się zorientowałam, zostałam szczelnie opleciona jego silnymi ramionami. "opanuj się, na litość boską opanuj się!" - wołałam do siebie w myślach, nie wiedząc co zrobić, a że moim rekordem było palnięcie 10 głupot w ciągu minuty, a nie chciałam tego wyniku pobić. szło mi całkiem dobrze, przez około 8 sekund, ale stało się coś, czego nie przewidziałam - wciągnęłam przez nos powietrze. gdyby znajdował się tam sam tlen zapewne mój wysiłek nie poszedłby na marne, ale niestety - do moich nozdrzy dostał się również jego zapach. w tym właśnie momencie straciłam głowę, dla niego.
|
|
 |
"..- właściwie, to się cieszę.
- cieszysz się? jak to się cieszysz? przecież jesteś niewidoma!
- to, że jestem niewidoma nie znaczy, że nie widzę.
- kompletnie Cię nie rozumiem.
- patrzę na świat oczyma wyobraźni. uważam się za osobę szczęśliwą, bo nie widzę tego bólu, zdrady, zawiści, smutku na tylu mijanych twarzach. właściwie, gdy mam słuchawki w uszach mogę spokojnie udawać, że żyję w raju. bo dla mnie niebo, to nie dostatek, wygoda i przyjemność. dla mnie to miejsce, gdzie nikt dookoła nie umie zdefiniować pojęcia "cierpienie". jestem człowiekiem, Will, człowiekiem. A jednostka, która uznaje się za szczęśliwą gdy tylko ona się uśmiecha wśród mnóstwa ludzi, nie jest człowiekiem." - fragment mojej książki.
|
|
 |
zawodowo pieprzę farmazony.
|
|
 |
przepraszam, obiecuję, że teraz będę cichutko stąpać, "chodząc Ci po głowie".
|
|
 |
nienawidzę nadziei. przychodzi zupełnie nieproszona, obraca wszystko do góry nogami; mimo to, dzięki niej przez chwilę mogę poczuć się szczęśliwa, wyczekuje szczęśliwego zakrętu na mojej drodze, polepszenia sytuacji.. na chwilę. nadzieja wchodzi bez pukania, powoduje, że przez jakiś czas skaczę z radości do nieba, martwiąc się jedynie o to, czy zrobię dziurę w suficie. jednak ja nie chcę tego, bo zostawia mnie w najgorszym stanie, sprawia, że czuję się głupia i zawiedziona, rozczarowana i zrozpaczona.
|
|
 |
i co z tego, że ciskam łzami, jak Zeus w mitologii pieprzonymi piorunami? Jednak to nie Olimp, a wciąż to samo życie, ten sam schemat - jeden pojebany nierozwikłany dylemat.
|
|
 |
wszystko się zmienia, dzisiaj to co było nie ma już znaczenia.
|
|
 |
reality scares me, because I'm not that strong. Everything I've done turned out to be wrong. But I won't fall even if I'm weak - even because of my tears I can barely speak. Now I'm the quietest person in this loudly world - everything I want to say was already told. But I'm fine - my imagination is now my medication. I'll dissapear happy with pretty big smile and my stories will stay only in your hearts.
|
|
 |
prawie 17 na karku, ledwie wyrosłam od ziemi, a i tak wkoło tyle fałszywych twarzy. Mam nadzieję, że jak stuknie mi 70 to coś się zmieni, ale mogę sobie chyba tylko pomarzyć.
|
|
|
|