 |
jesteś przy mnie i wszystko staje się prostsze, wiesz?
|
|
 |
Kiedy już wszystko zaczyna się układać, kiedy już wiem na czym stoję, to jeszcze więcej niż jest możliwe, zaczyna się komplikować. Czy, do cholery, nie mogę być choć raz na prostej? Nie mogę, choć raz, mieć wszystko poukładane i żyć z tym chociażby parę chwil? Czy to wszystko musi się od razu tak walić?
|
|
 |
Wiem, że trudno jest przekonać los aby dał chwile wytchnienia zwrócił nam dawne spojrzenie
|
|
 |
Plan A - zakochać się. Plan B - zniszczyć plan A.
|
|
 |
jesteś niewolnikiem własnego sumienia, bo straciłeś wszystko i właśnie to doceniasz.
|
|
 |
Słuchając trzech najlepszych kawałków na dziś, paląc fajkę i pijąc jakiś alkohol brata, dochodzę do wniosku, że mam taki okres w życiu, że gdyby mi puścili Biebera, słuchałabym.
|
|
 |
Wzięłam jakiś pierwszy lepszy sweterek i wybiegłam z domu, cała szczęśliwa. Poszłam w to miejsce, w którym mieliśmy się spotkać. Wiatr schładzał moje ciało, ale słońce dalej ogrzewało każdą część mojego ciała. Nie przychodziłeś, nie odbierałeś telefonu. Zaczęłam się martwić. Ruszyłam w stronę Twojego domu. Z daleka zauważyłam tłum ludzi, pełno policji i odjeżdżającą karetkę. 'To niemożliwe!' Krzyknęłam i zaczęłam biec. Naszła mnie myśl, że to Ty uległeś wypadkowi. Podbiegłam do tłumu, bałam się zapytać, co się stało. 'Słońce, jesteś!' Usłyszałam Ciebie, wyłaniającego się z tłumu. 'Zabiję Cię!' Krzyknęłam, rzucając się na Ciebie i okładając pięściami. 'Nigdy więcej nie rób takiego czegoś!' Krzyczałam, gdy złapałeś mnie za nadgarstki. 'Co Ty? Ja tu się bałem, że to Ty. Dziewczynę tak zmiażdżyli, że nikt jej nie mógł rozpoznać.' Powiedziałeś, przytulając mnie do siebie. 'Odbieraj telefony, pedale!' Powiedziałam jak najgłośniej mogłam, gdy Twoja klatka piersiowa uniemożliwiała mi to.
|
|
 |
Siedzieliśmy całą paczką u kolegi na działce, bawiąc się znakomicie. 'Ty nie pijesz.' Usłyszałam Ciebie, gdy brałam jedno piwo. 'Spadaj.' Warknęłam, szybko je otwierając i przystawiając sobie do ust. 'Słońce, nie pijesz.' Odebrałeś mi je i jednym haustem wypiłeś je. Wkurzona, odeszłam, porywając jedno piwo. Nie odstępowałeś mnie na krok. 'Chcesz być tak jak my zepsuta?' Zapytałeś, gdy nie odzywałam się do Ciebie. 'Już jestem tak zepsuta, zadając się z wami i będąc z Tobą.' Powiedziałam, śmiejąc się. 'Jaka odważna, nie ma co' Objąłeś mnie. 'O nie, nie przesadzaj. I tak masz przejebane.' Powiedziałam, odpychając Cię ode mnie. 'Chciałabyś.' Powiedziałeś, sadząc mnie sobie na kolanach i całując.
|
|
 |
|
Są takie dni kiedy mam niezmierną ochotę wysłać Ci te durne ` co tam ? ` ale rozum mi na to nie pozwala. Tak w końcu przestał się opierdalać i wziął górę nad sercem ! / ciamciaramciaa
|
|
 |
Wchodzę do domu. 'Przecież nie powiem mu, że go widziałam. On jemu wyrządził więcej szkód, bólu i cierpienia, niż mnie.' Pomyślałam, odwieszając kurtkę. Rozbeczałam się. 'Siostra, co jest?' Zapytał brat, wychodząc ze swojego pokoju. 'Nic.' Powiedziałam, ocierając łzy. 'Nie pierdol, że nic. Przecież widzę.' Spojrzałam na niego, a łzy spływały mi po policzkach. 'Siostra, no mów!' Krzyknął. 'Widziałam..' Zaczęłam. 'Kogo? Tego Twojego? Mówił coś? Zaraz będzie po nim..' Rozkręcał się, wchodząc do swojego pokoju. 'Nie jego! Ojca widziałam' Krzyknęłam za nim. On stanął w miejscu. 'My nie mamy ojca, pamiętaj.' Usłyszałam i jeszcze bardziej się popłakałam. 'On mnie nie poznał. Nie poznał własnej córki, rozumiesz?' Powtarzałam ciągle. Brat kucnął obok mnie. 'Nie mamy ojca, ale mamy siebie, rozumiesz? Nikt tego nie zepsuje. Mnie nie stracisz, ja Ciebie nie stracę. Będzie dobrze. Kocham Cię.' Usłyszałam. 'Zawsze byłam dla niego najważniejsza.' Wyszeptałam. 'Nie. To dla mnie byłaś najważniejsza.'
|
|
 |
jeżeli mężczyzna wypowie w Twoim kierunku słowa; 'jeżeli mnie kochasz to, to dla mnie zrobisz', należy dać mu z otwartej i kazać spadać na palmę banany prostować. oznacza to, że zwyczajnie próbuję wykorzystać Twoje uczucie, tylko po to, żeby wypuścić swojego ptaszka z klatki/ abstracion
|
|
 |
tyle szmat u nas w szkole, a podłoga dalej brudna .
|
|
|
|