| 
                                                                            
                                                                                            
                                                
                                                
                                                                                                                            
                                            
                                        
                                        
                                                                                        
                                                
                                                    
                    
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | i poczuła się niebezpiecznie zakochana w człowieku, którego prawie nie znała. |  |  
             
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | nie mogę, po prostu nie mogę wytrzymać tego co robimy. przecież ani ja nie kocham ciebie ani ty mnie. i gdy tak leżysz w moim łóżku i patrzysz w ścianę, a ja trzymam głowę na twoim torsie i mam ochotę się rozpłakać, to nie wiem czy bardziej nienawidzę ciebie czy siebie. |  |  
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | rozdygotane serce, prawie wypychające żebra z klatki piersiowej. jeden, postrzępiony jak brzegi starych książek mięsień, dedykujący każde swoje uderzenie tylko dla jednego człowieka, złożony w jedne, wiecznie zimne ręce, aż do końca. |  |  
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | wkurwiam się. notorycznie chodzę wkurwiona i pozdrawiam każdego kolesia środkowym palcem. nie zmuszam się do uśmiechu i nie maluję warg krwisto czerwoną szminką byleby tylko jakiś przydupas zwrócił na mnie uwagę. jestem zła na cały świat. najbardziej na pewnego mężczyznę, który... wspominałam już, że jestem wkurwiona? |  |  
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | w moim domu będzie parapet. specjalny parapet dla rozmyślań. rozmyślań i kubka herbaty. |  |  
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | siedzimy razem, popijając pozbawionego już smaku lecha. niby jest dobrze, ale atmosfera jest tak gęsta, że spokojnie można ją kroić nożem. wszystko przez to, że oboje nie radzimy sobie z życiem. razem było łatwiej. dlaczego więc nie potrafimy się do tego przyznać? dlaczego wznosimy toast za miłość, której rzekomo nie ma? jest, spójrz tylko na to z innej strony. niech nie zwiedzie cię mój uśmiech, który służy tylko po to, by już nikt więcej nie zapytał, co mi jest. |  |  
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | tamtej nocy przyszedł zupełnie trzeźwy, mijając mnie w progu, ruszył na piętro. przez dobre pół godziny zagadywał mnie byle czym, pieprzył głupoty. w końcu podszedł do okna i zastygł na moment. podeszłam, na co łzy w jego oczach zabłysnęły blaskiem księżyca: "już miałem brać do pyska czystą. wtedy poczułem, że cię tracę". |  |  
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | faceci są dziwni. zaczynają się starać, kiedy mi jest już wszystko jedno. |  |  
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | stał pomiędzy ścieżkami z napisem "zależy mi", a "mam wyjebane" i każdego dnia zmieniał swoją trasę, rujnując całe moje wnętrze. |  |  
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | chciałabym wyjść z tego domu i wrócić dopiero w następnym tygodniu, gubiąc w między czasie swoje serce gdzieś na jednej z imprez. utopić je w kieliszku wódki i zostawić tam dla jakiegoś naćpanego kolesia, którego w ogóle nie będę pamiętać. stać się tą jedną z suk i kompletnie nic nie czuć. |  |  
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | wciąż pamiętam tą siebie z nastoletnich lat. mogłam godzinami siedzieć w łazience, w której znajdowałam ciszę i niezwykły spokój. kładłam się wtedy do wanny i otulając się po szyję pachnącą pianą, czytałam tandetne i kiczowate romansidła z kolekcji babci, wyobrażając sobie, jaki byłby mój facet w postaci wciąż nieogarniętego i wrażliwego romantyka. |  |  
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | uśmiechnął się do mnie, burząc w ten sposób wewnętrzny mur jaki wzniosłam, aby obronić się przed wzięciem ostatniego swobodnego oddechu, a potem zakochaniu się w nim po uszy. |  |  |  |