 |
`nienawidzę leżeć w łóżku po naszej kolejnej kłótni i zastanawiać się, jak długo jeszcze wytrzymamy. nienawidzę martwić się o to, że to może być koniec, którego tak nie chcę.`
|
|
 |
i bądź tu mądry, synchronizuj dwa serca, bo to co cię uskrzydla potrafi być jak morderca, się nie nakręcam już więcej nie rozkminiam, bo prawdziwe uczucie co by się nie działo nie przemija.
|
|
 |
Produkty swoich starych wyobraźni pozbawionych, bękarty hajsu znają życie tylko z książek,
chcą mieć, brać i kupować, wydawać forsę. Kto ma lepiej? Jako widz temat oceń.
|
|
 |
Jak wilk w owczej skórze czai się gdzieś nadzieja na zmiany.
Czy potrwa to dłużej, czy też naszym potomkom coś damy?
|
|
 |
To dzieci tych metropolii w niewoli agresji i zła, żyją jakby miało nie być jutrzejszego dnia.
Przedstawienie - gra trwa. Życie losy gmatwa, niełatwa jest egzystencja w klatkach, betonowych matniach. To galimatias, widzę go co dnia.Tu litość nie jest modna, litość to zbrodnia - mówi napis na murze.
|
|
 |
Jestem dowodem, że nie zawsze identyfikuję się z tym miastem, gdzie masa kasy pragnie, gdzie dzieciaki sprowadzają na parter, reguły są takie, dawaj hajs, ja schowam kastet.
|
|
 |
`może zadzwonię i zapytam co tam? a może przyjdę i naniosę trochę błota, a może tak jak zwykle zdecyduję się zostać.`
|
|
 |
Była piękna i samotna jak blat fortepianu, postawiła w róg dywanu wazon pełen tulipanów. Nieświadoma dokąd niesie prąd szarego oceanu, tu gdzie kwiaty są z hebanu, a owoce są z metalu, drzewa rosną bez konarów, a miłość ma formę żalu, od Meksyku do Nepalu, czas zależy od zegarów. Oddanych jest może paru, siano albo szkło ekranu, odebrała ten telefon nalewając wodę z kranu.
|
|
 |
|
bo najważniejsze jest, aby zaakceptować jego wady. poukładać je na półce, niczym najlepsze książki, tuż obok jego zalet. porównać ich wartość. I zdecydować, czy bierzemy wszystko w pakiecie, czy może lepiej dać sobie z tym spokój.
|
|
 |
|
cisza. i nikt nie wie o tych kilku łzach, które właśnie spadły na klawiaturę. nikt nie wie o rozdarciach gdzieś głęboko, głęboko.
|
|
 |
|
włożyła słuchawki do uszu. stanęła na tarasie i wpatrywała się w gwiazdy. w ręku trzymała kieliszek wina. słuchając jednej piosenki w kółko, delektując się każdym łykiem wina, stała w ten sposób, aż do świtu. czekała na wschód słońca. miała nadzieję, że razem z nowym dniem, pojawią się nowe nadzieje.
|
|
 |
Zastanawia mnie to, dlaczego ludzie tak łatwo z wszystkiego rezygnują. Znasz się z ludźmi od dzieciństwa. Biegałaś z nimi za piłką. Dzieciństwo było wspaniałe. Pełno znajomych. Nie potrzebne były telefony. Wiadomo było gdzie możesz spotkać znajomych. Wszyscy razem.. Nie intersowało nas to kto jak się ubiera, z jakiego domu pochodzi. Byliśmy jak rodzina. Razem się płakało i cieszyło. A teraz? Z ludźmi, którzy w dzieciństwie byli dla Ciebie najważniejsze nie zamienia się słowa. Puste cześć. Na tyle tylko ich stać. Brakuje mi ich wszystkich. Początkowo miałam wyjebane. Przecież to oni tak wybrali. Ale brakuje mi tego wszystkiego. Może to ja jestem jakaś pojebana? Człowiek całe życie jest sam jak palec.
|
|
|
|