 |
to irracjonalne, spoglądać codziennie w to samo lustro, każdego dnia widząc kogoś innego. budzić się z nadzieją, że dzisiaj mimowolny uśmiech będzie nam towarzyszył jak cień, a my nie zdołamy się poparzyć nawet najgorętszą zieloną herbatą, podglądając niewinnie, wschodzące słońce.
|
|
 |
siadała przy swoim biurku, wyjmowała czyste kartki i trzy grubości ołówków. tak niewiele wystarczyło, żeby poczuła się lepiej. bezbłędnie, prawie z zamkniętymi oczami szkicowała jego oczy. potrafiła je przelać na papier w każdej sytuacji, w jakiej się znajdował. wie, jak patrzy, kiedy stało się coś niedobrego, jak błyszczą mu się oczy, kiedy opowiada o czymś ważnym, kiedy jest zdenerwowany, kiedy się zamyśli... bardzo dobrze zna jego spojrzenie zarezerwowane tylko dla niej, wtedy oczy mu się tak słodko śmieją. zna każdą plamkę na jego tęczówkach. w swoim albumie ma już kilkadziesiąt par jego oczu. to jej lekarstwo na tęsknotę.
|
|
 |
kochałam go najczystszym uczuciem tak, jak małe dziecko kocha swoją ulubioną maskotkę. przez niego rysowałam serca na zaparowanych szybach samochodów stojących pod moim blokiem. obiecałam sobie nie wspominać tamtych miesięcy spędzonych u jego boku. i chociaż nigdy nie łamię obietnic, tę swoją łamię codziennie tysiące razy. Ola, obudź się, do cholery. to skończone.
|
|
 |
zawsze różniliśmy się od pozostałych, nie afiszowaliśmy swojej miłości innym. nie lubiliśmy złowrogich spojrzeń ludzi zwróconych na nas, nie robiliśmy niczego na pokaz. nie całowaliśmy się nigdy na środku chodnika w ruchliwym miejscu, a idąc przez miasto delikatnie trzymaliśmy się za ręce. nie rzucaliśmy się w oczy. nie chcieliśmy tego. cieszyliśmy się sobą z całych sił, nie istniało nic wokół, byliśmy tylko my, to wspaniałe uczucie i jego błyszczące, brązowe oczy. chwile szczęścia. lubiliśmy spędzać wieczory w naszych domach, czytaliśmy sobie nawzajem na głos twórczość Kinga, jedliśmy nasze ulubione porzeczkowe cukierki i po prostu napawaliśmy się swoją obecnością. zawsze byliśmy inni. a przez to tacy niezwykli. to takie nierealne.
|
|
 |
nasza miłość naznaczyła moje serce Twoim inicjałem, jak kawa wylana na białą suknię.
|
|
 |
nic nie dawało jej takiego poczucia bezpieczeństwa, jak jego zapach. za każdym razem miała wrażenie, że jej mężczyzna wypełnił nim całe powietrze wokół. przyjemna woń pobudzała jej drogi oddechowe przy każdym wdechu. hipnotyzowała ją. zapominała wtedy o wszystkich nieprzyjemnościach, nawet tych najdrobniejszych. dziewczynę nie potrafiła wyprowadzić z równowagi kłótnia z przyjaciółką, czy nawet zabłocone trampki, mimo, że zawsze się tak zabawnie irytowała, kiedy widziała swoje ulubione, czarne buty w brązowoszarych plamach. kochała jego zapach do tego stopnia, że kiedy była w drogerii, zapominała o wszystkich rzeczach, które miała kupić dla siebie i szła prosto w stronę półek wypełnionych męskimi perfumami. zawsze kupowała kilka opakowań owego pachnidła. spryskiwała nimi wszystko, co tylko mogła, łącznie ze swoimi nadgarstkami. a to tylko dlatego, że nie zawsze mogła mieć chłopaka przy sobie. mimo to zawsze go czuła.
|
|
 |
dobra to teraz krzta wyjaśnień. szczególnie odnośnie jednego z komentarzy. nie robiłam niczego pod publikę. pisałam sama dla siebie. przyznam, że to kiedy ktoś chwalił moje wpisy, bardzo mnie cieszyło i niezwykle satysfakcjonowało. nie piszę, że odchodzę po to, żeby ktoś mnie prosił abym została. nie uważam się za żadne guru, ani nikogo lepszego. po prostu postanowiłam zakończyć działalność na tym portalu i uznałam, że warto o tym poinformować kilka osób, które ewentualnie czekałyby na dalsze wpisy. odchodzę tylko ze względu na to, że 'przeszło' mi pisanie. można się było spodziewać, że wcześniej czy później to nastąpi ze względu na to, że zmieniam swoje zainteresowania średnio raz na godzinę. i tak niesamowicie długo to wszystko trwało jak na mnie. dziękuję wszystkim jeszcze raz. a osoby, które oceniają innych, nawet ich nie znając pozdrawiam i nakłaniam do zastanowienia się nad własnym postępowaniem. NIGDY NIE UWAŻAŁAM SIĘ ZA LEPSZĄ. pozdrawiam po raz ostatni - abstracion.
|
|
 |
koniec abstracion. koniec wszystkiego. przepraszam, że nie odpiszę na ostatnie e-maile. nie odpowiem na ostatnie pytania z formspring. wybaczcie, jeżeli czekałyście na kolejne opowiadanie. przepraszam, jeżeli nie pojawiły się wpisy o które prosiłyście. dziękuję za wszystko. jesteście wielkie. niech moje wpisy Wam służą :). nigdy nie zapomnę tej całej przygody z moim pisaniem. dziękuję.
|
|
 |
przywiązać się do kogoś, to tak jak przywiązać swoje serce do serca drugiej osoby za pomocą sznurówki swoich ulubionych trampek.
|
|
 |
czasami marzę o tym, aby być bezgranicznie podłą suką bez uczuć. żyjącą chwilą bez patrzenia na konsekwencje. wyznającą miłość, bez picia czegoś na odwagę. zakochującą się bez uczuć. potrafiącą nie przywiązywać siebie samej do drugiego człowieka. nie na tyle, aby wiedzieć co oznacza, tęsknić.
|
|
 |
wracasz do rzeczywistości. brudno szarej, codzienności. ze łzami w oczach zostawiając na drugiej stronie kuli ziemskiej ludzi, którzy przez kilka krótkich chwil stali się dla Ciebie bliżsi niż wieloletni przyjaciele. opuszczasz ich ze świadomością, że już nigdy więcej nie będzie Ci dane ich spotkać. że jedyną możliwością ponownych ich zobaczenia, są tylko puste wspomnienia które z czasem staną się wyblakłe jak przestarzała fotografia. uczucia nie mają nic do rzeczy. przywiązanie do drugiego człowieka. życie nie pozwala nam być szczęśliwymi na taką skalę, na jaką tego pragniemy. u każdego zostawiamy jakąś cząstkę siebie. tą, której nie dostaniemy już z powrotem. tracimy jakiś ułamek serca. bezpowrotnie.
|
|
|
|