 |
|
tak długo, jak był przy mnie, jak tulił mnie do siebie, byłam gotowa stawić czoła każdemu i wszystkiemu.
|
|
 |
|
dostała od życia więcej niż mogła zapragnąć, teraz musi wybrać to, co najważniejsze.
|
|
 |
|
wiedział, że gdyby coś się stało, oddałby własne życie za nią.
|
|
 |
|
szukam cię na mapie gwiazd, które w kałuży łez odbijają się tak jasno.
|
|
 |
|
co dzień budzę się w większym nieładzie. w męczącej tęsknocie. coraz gwałtowniejszej niechęci do przebycia kolejnego dnia. rozbitego na miliony, miliony słów.
|
|
 |
|
usta odnajdują się i łagodnie walczą gryząc się w wargi, leciutko opierając języki o zęby, igrają wśród tego terenu, gdzie przelewa się tam i z powrotem powietrze, pachnące starymi perfumami i ciszą.
|
|
 |
|
powiedz mi jeszcze. co tam u ciebie. opowiedz dokładnie, ze szczegółami, bo tęsknię.
|
|
 |
|
może kiedyś będzie dobrze, na razie na szczęście najwidoczniej nie zasługuję.
|
|
 |
|
któregoś dnia to wszystko przeminie. tak po prostu zapomnisz o wszystkich przykrościach, które cię spotkały, o złamanym sercu, o wszystkim co się stało, śnieg znowu obsypie wszystkie pagórki cichego miasta i odetchniesz z niespotkaną dotychczas ulgą w płucach.
|
|
 |
|
a nagle z nieba spadły krople, ostre jak kant papieru, jakby wnikały do mojego wnętrza wyszarpując dotychczasową miłość.
|
|
 |
|
rzucam ci się na szyję i oddycham coraz mocniej, doskonale wiem, że jestem tu bezpieczna. twoje obojczyki są tak twarde, a zarazem czuję ich kruchość w swoich dłoniach. bicie mojego serca odbija się o twoją przeponę i tak w kółko wymieniamy się rytmem, czyż to nie wspaniałe? oddzielne ciała, tworzące jedność.
|
|
 |
|
łzy kobiety, powinny być dla ciebie największą porażką, brzemieniem, które będziesz dźwigał już zawsze. ja nigdy nie zapomnę żadnych naszych sprzeczek i zbyt bolesnych chwil, są ze mną jak znamię, możesz zabrać ból i przywrócić moje zagubione słońce, to wszystko co było a nie ma. bądźmy, proszę.
|
|
|
|