 |
[cz.1]krzywdził ją. każdego dnia podnosił bez skrupułów rękę na jej drobne ciało. - przestań, proszę! - krzyczała, zakrywając się dłońmi. wylewał swoje emocje. te gardzące im od środka. na niej. potrafił uderzyć ją bez najmniejszego powodu. rankami, budził ją pocałunkiem udając, że nic się nie stało. nie narzekała. w końcu miała kogoś, kto chciał budzić się każdego dnia, właśnie koło jej boku. kochała go. miłość zalewała jej oczy, tym samym je zamykając na krzywdę jaką jej wyrządzał.
|
|
 |
[cz.2]jednak nadszedł dzień, kiedy zwyczajnie przesadził. zaczął się z nią szamotać. kiedy upadła na podłogę, zaczął zadawać jej kolejne ciosy. - proszę! błagam! - krzyczała z nadzieją, że ktoś ją usłyszy i przybędzie jej na pomoc. ale nie. leżała w kałuży krwi, a oprawca klęczał obok niej napawając się jej widokiem. nawet nie przyszło mi przez myśl, aby jej pomoc. zapalił papierosa i bezdusznie wyszedł, trzaskając drzwiami. bez sił podniosła się z podłogi. jej brzoskwiniowa bluzka była umazana krwią. z trudnością łapała oddech. wyszła z mieszkania. boso, szła przez ulicę, trzymając się za zakrwawioną klatkę piersiową.
|
|
 |
[cz.3] było ciemno. nikt nawet nie zwrócił na nią uwagi. doszła pieszo do szpitala. już przy samym wejściu, lekarz zauważając ją, podbiegł. - co Ci się stało?! - krzyknął zaniepokojony i zawołał pielęgniarkę. zemdlała. budząc się następnego dnia, leżała już w szpitalnym łóżku. niemo spojrzała na szpitalną salę. obok łóżka siedział on. - chciałaś mnie wsypać, nie wdzięczna suko? - wyszeptał, pochylając się na jej uchem tak, aby nikt nie słyszał. zamknęła oczy. - nie, ja ... - tak się cieszę, że nic Ci nie jest skarbie. - powiedział. otworzyła oczy. do sali weszła pielęgniarka. musiał przed nią zgrywać bohatera. - nic tylko pozazdrościć takiego troskliwego chłopaka - powiedziała pielęgniarka.
|
|
 |
[cz.4]miała ochotę krzyczeć. opowiedzieć wszystko. wylać cały ból jaki zadawał jej przez ten cały czas. ale nie potrafiła. z trudnością przełykała ślinę. właśnie, wtedy do sali weszła policja. - jest Pan aresztowany. - że co? to jakaś pomyłka. - jest Pan aresztowany za pobicie. za wielokrotne pobicia. Pańska sąsiadka, złożyła zeznania. 'a jednak moje krzyki się opłaciły' - pomyślała. kilka dni później wezwano ją na komendę. spytana o prawdziwość złożonych przez sąsiadkę zeznań, powiedziała że to tylko stos kłamstw. - kocham Go. - powiedziała. - ale co to ma tutaj do rzeczy? - pozwoliłabym mu zabić moje serce, jeżeli tylko by tego zechciał. - siebie też pozwoliłaby Pani zabić? nie odpowiedziała, spuszczając wzrok. wypuścili go. - kocham Cię. - powiedział podczas kolacji. - ja Ciebie tez. - wyszeptała. w nocy, z zimną krwią go udusiła. 'zabiłeś moje serce. ja zabiłam Twoje. przecież ich bicia były schynchronizowane. nie mogą bić osobno'.
|
|
 |
dla Ciebie mogłabym nawet poświęcić wszystkie pary moich butów. wyrzuciłabym je z szafy robiąc dla Ciebie miejsce, żebyś miał się gdzie schować w razie, gdyby moi rodzice mieli wcześniej wrócić i niechybnie nas nakryć.
|
|
 |
ta ironia losu, kiedy nawet pani od polskiego nazywa Cię kokietką.
|
|
 |
prawdziwa kobieta zawsze końcy znajomość z facetem, a nie on z nią. prawdziwa kobieta nie nosi przy sobie bezbarwnego lakieru, bo nigdy nie robi oczek w rajstopach. prawdziwa kobieta ma małą torebusię, w której jest idealnie poukładane, a nie wielką torbę, z bałaganem w środku. prawdziwa kobieta nie płacze z tęsknoty, ona uśmiecha się pod nosem marząc o obecności danej osoby. prawdziwa kobieta nie chodzi na pięciocentymetrowym obcasie, woli dziesięciocentymetrowe szpilki. prawdziwa kobieta nie nosi dżinsów, preferuje sukienki. prawdziwa kobieta nie ma przyjaciół, tylko znajomych. nigdy nie będę prawdziwą kobietą.
|
|
 |
wybaczałam mu za każdym razem, kiedy zechciał do mnie wrócić. nie potrafiłam oprzeć się jego niebieskim patrzałkom, które kurczowo wpatrywały się w moje. trzymał mnie za rękę, czasami klękał. kupował czerwone lub różowe róże, czekoladki. całował me dłonie. przepraszał, powtarzał, że więcej się to nie powtórzy. obietnic nie dotrzymywał rzecz jasna. gdy zbuntowałam się i powiedziałam twarde 'NIE' zwyzywał mnie. prawdziwy 'mężczyzna'.
|
|
 |
ubrana w czarne leginsy, malinową tunikę, czarne bolerko i szpilki tego samego koloru, z idealnie ułożonymi włosami i lekkim makijażem, podeszłam do twojego, najlepszego kumpla, a on obdarował mnie delikatnym pocałunkiem, w policzek. najprzyjemniejsza sytuacja tego dnia. nie, nie chodzi mi o adorowanie mojej osoby, przez kolegę, a o zazdrość w twych niebieskich patrzałkach i o to jak krzyczałeś na niego, gdy znikłam zza rogiem, grożąc, mówiąc, iż jestem twoja.
|
|
|
|