 |
|
Nie będę stał bezczynnie gdy zacznie płonąć świat
Miasta topią się w dymie, wieje ognisty wiatr
Zaciskam mocno pięści, w żyłach przyspiesza krew
To jest początek końca - nadciąga boski gniew!
|
|
 |
|
Utnę każdą z twoich rąk daje ci moje słowo
Tak więc od dzisiaj będziesz musiał walić konia głową
To zakazany owoc, myśli mamy krzywe
Wytaguje ci na pysku cyrklem swoją ksywę
Nie jestem typem, który mówi do świni "kotku"
Kopnę cię tak mocno w pizdę, ze but zostanie w środku
Chodź tu poznasz grę zwaną lodem
Gdzie naliczamy punkty klaszcząc jajami o brodę
To rap z piekła rodem w sercu płonie ogień
Po kraju zaczną krążyć krążki z naszym logiem
Robię swoje w huju mam jak ty to widzisz
Piszę teksty używając planszy ouiji
|
|
 |
|
został tylko napis LOVE FOREVER pod ich zdjęciem ...
|
|
 |
|
W sobotę przy obiedzie padł przed nią na kolana
Wyjdź za mnie powiedział już nigdy nie będziesz sama
Komedio-dramat wyobraź sobie ta scenkę
Jakiś pojebaniec właśnie poprosił trupa o rękę
|
|
 |
|
Gęsty mrok i żywej duszy nie ma wokół
Przyśpieszony krok, powoli narasta niepokój
Tutaj na ogół ludzie nie opuszczają domów po zmroku
Bo na każdym kroku można spotkać potencjalnych wrogów
Lepiej stań z boku i nie prowokuj tych ludzi
Bo ich zwierzęca natura się w mgnieniu oka obudzi
Jeśli chcesz w jednym kawałku do siebie wrócić na chatę
Nie zgrywaj Kozakiewicza, bo żaden z ciebie bohater
Masz przejebane, wyskoczyłeś sam na kilku
To jak obwiesić się mięsem i wejść w watachę wilków
Bez żadnego wysiłku, bez kropli potu na skroni
Udowodnili ci, że ten fyrtel należy do nich
To agresja dla wielu ludzi jest karmą
A wpierdol to nauka, którą dostaniesz za darmo
Więc zastanów się czy warto udawać bohatera
Bo niejeden pseudo-kozak już kły z gleby zbierał
|
|
 |
|
Mogę przypuszczać, że teraz łapie cię shiza
Jak trip to właśnie tej płyty klimat
Psycha? jaka psycha? tego już dawno nie ma
Zmieniła się w tytan, wszelkie ataki odpiera
To Chore melodie, przy tym nie zamkniesz powiek
Chyba, że dusza odejdzie, ciało zostanie po tobie
Szkliste i zimne jak zimowe poranki
Masz tutaj bit do którego śmierć chciałaby tańczyć
Ale pierdolę ją, może sobie pomarzyć
Ta głupia suka do śmierci nie pozna naszych twarzy
I dalej dajemy rap z ulic gdzie Szatan jest Bogiem
Tu nie jarają się Biblią, bardziej Vince'm Corleone
Siedemnastolatka z czterdziestoletnim chłopakiem
Ona robi za dominę, on w lateksie na kanapie
Za marne drobne i dusza sprzedana diabłu
Dobroć i zło, tutaj nie ma dylematu
|
|
 |
|
- Ejj, zmieniłas się.. - Czemu tak sadzisz? - Jestes taka.. Taka obojetna.. - Wiesz.. Życie skopało mi dupe kilka razy, więc się uodporniłam.
|
|
|
|