 |
|
Mówię mu, że potrzebuję pomocy. Bardzo potrzebuję. Mówię, że się boję. Mówię, że ziemia ucieka mi spod nóg, że sufit zaraz wyląduje mi na głowie. Mówię mu, że czuję się jak wieżowiec w stylu art deco, jak Chrysler Building, ale moja konstrukcja się wali, szkło sypie się na chodniki, wokół moich nóg. Stąpam boso po szkle, a wokół jest ciemna noc. Składam się z okruchów szkła i jestem tym kimś ranionym przez szkło. Zabijam się.
|
|
 |
|
Pewnego dnia nagle odejdę, jak kot, ale sztuczne ciepło mojego uśmiechu, błazeńskie wygięcie ust, jakie widuje się u bardzo smutnych ludzi lub złoczyńców w filmach Disneya, pozostanie, ironiczne memento.
|
|
 |
|
Mam niesamowite, niemal namacalne uczucie, że się rozpadam, choć nie istnieje po temu żaden powód, i – co gorsza – nic na to nie mogę poradzić. Jedna rzecz mnie naprawdę niepokoi: scena, którą odgrywam, coś mi przypomina. Przypomina mi całe moje życie.
|
|
 |
|
"[...] spychałem fiuta do piwnicy mózgu, bojąc się tego, że jeśli ją rozbiorę, to jakbym zabrał ją samemu sobie; że naga, pode mną lub siedząca na mnie będzie już tylko dziewczyną, tylko seksem, tylko biologią, zabawą w siusiaka i cipkę, tylko kolejnym punktem doświadczenia, zamieni się po prostu w kolejną zdobycz [...]." /// Zrób mi jakąś krzywdę
|
|
 |
|
Chodź, połóż się obok, zresztą, po co się kochać, chcę cię rozebrać do naga, patrzeć na twoje piersi i biodra, jak skóra napina się na kostkach, jak bieleje ci i czerwienieje na zmianę splot słoneczny. Zresztą, chodź się kochać.
|
|
 |
|
Życie czasami bywa takie, że chłopcy są źli, a dziewczynki pierdolą się z innymi chłopcami. Tak, świat jest taki, że wszyscy tak naprawdę tylko czyhają na pieniądze, nie ma przyjaźni, tylko my, sami, ocean. Ja przeszłam przez to wszystko, wyżłobiło mi to bruzdy na sercu.
|
|
 |
|
Ludzie tęsknią za całkowitą odmianą, a jednocześnie pragną,by wszystko pozostało takie jak dawniej.
|
|
 |
|
[...] nie czułam bólu amputowanej duszy.
|
|
 |
|
W sumie to się trochę boję, że za dużo sobie wyobrażę, a później się rozczaruję. /?
|
|
 |
|
Po prostu wiem, że nie byłam dla Niego zbyt dobra. Nie byłam zbyt piękna, by czuł dumę z posiadania mnie. Nie miałam tych oczu, w które mógłby spoglądać godzinami w milczeniu. Nie miałam tego głosu, który miałby Go usypiać przed snem. Nie miałam tych ust, które powinny Go całować w każdej możliwej chwili. Nie miałam tych dłoni, które powinny splatać się wraz z Jego, idąc razem przed siebie. Nie miałam tych marzeń, które mógłby spełnić. Nie miałam tych myśli, które nie dotyczyły by wyłącznie Jego. Nie miałam doskonałej osobowości, by czuł się przy mnie w pełni sobą. Nie miałam szansy na to, by być dla Niego najważniejszą osobą w życiu. Moje serce nie biło tym rytmem, którym chciał, by biło. Nie zasługiwałam na Niego, zwyczajnie. Nie mógł mnie kochać wbrew sobie, no właśnie. To wszystko jest tak logiczne dziś, choć jakby nadal nie rozumiem sensu. Tu nie ma sensu, on nie istnieje. Znajdźmy sens, musi być. Wypuść z ust kilka słów zaadresowanych do mnie, nauczmy się na nowo żyć. Odżyjmy.
|
|
 |
|
Moja miłość, za nią zawsze w bój stanę. Widzisz? Honor czasem jest ważniejszy niż przetrwanie.
|
|
|
|