|
I nawet nie wiesz jak bardzo jestem Twój chociaż to ja powiedziałem żegnaj.
|
|
|
Nie spojrzę już w niczyje oczy, nie zwrócę uwagi, nie powiem cześć, zarwę umowę z oczami aby patrzyły przed siebie. Może staniesz kiedyś przede mną i nie będę chciał zamknąć oczu. Może uśmiechniesz się bo będziemy tylko dla siebie.
|
|
|
Jesień porozrywała chmury na niebie jak moje serce, ciemne potwory suną z chłodem, jak moje myśli, które nie przepuszczają szczęścia. Rozpędzam się, puszczam kierownicę i zamykam oczy aby choć na chwilę poczuć coś innego niż żal albo nie czuć już nic. A potem ciepłe słońce ogrzewa powieki, nadzieja że odnajdę Cię w lepszych czasach otwiera je i zawracam by dalej żyć złudzeniami którymi zastąpiłem sens.
|
|
|
Tak bardzo tęsknię, że moja dusza poszła Cię szukać a ja siedzę tu martwy, tak bardzo boli ta strata, że nie wiadomo czy spać, czy pić, czy uciec w świat. A jednak wydaje się to ulgą wobec wieczorów, nocy i dni kiedy jesteś z nim.
|
|
|
Tej nocy popłakałem się pierwszy raz w dorosłym życiu. Już wiem czym jest rozpacz. Już wiem czym jest ta ulga, to nie nowe zrozumienie które uspokaja duszę to zwykłe otępienie po tym jak żal poraża wszystkie nerwy i mózg. Można wtedy usnąć choć dalej nie ma po co żyć.
|
|
|
Jak cień chodzą za mną moje obietnice, opluwają mnie, popychają, biją po ciele aż boli mnie już wszytko, obrzucają obelgami a ja nie zatykam uszu, nie zasłaniam się, nie tłumaczę im, że zaskoczyły mnie zbyt wysokie mury do przeskoczenia, bo nigdy nie byłem na tej drodze. Po prostu daję się im bić bo mają racje.
|
|
|
Poproszę dziś Boga o sen, o śmierć, może skoro nie ma dla mnie szczęścia, ma nieskończony sen. Proszę, Boże, chciałbym już nie czuć, nie myśleć. Amen
|
|
|
W podziemiu dnia, koszmary, na powierzchni pustka, nie mam gdzie pójść, żadnych znaków, żadnego sensu
|
|
|
zamykam oczy i żadnej różnicy...
|
|
|
Proszę, niech ktoś przyjdzie i po prostu mnie zabije. Nie chcę już dalej tego...
|
|
|
Błąkam się między widokami nieba, gdzieś między drzewami i blokami, uśmiecham się do muzyki w uszach i szumu w głowie po tych trzech piwach ale nie ucieknę, cierpieniem doganiają mnie myśli o Tobie.
|
|
|
Myślałem, że to powiesz, że może coś obiecasz i dałbym radę, zacisnął pieści i szedł z uśmiechem lecz na oparach nadziei jechałem już tydzień temu. Został wrak, nic już nie byłem Ci w stanie dać bo nie zostało we mnie nic. Może kiedyś, może będziemy mogli od nowa kiedy załatwimy co musimy załatwić, może spotkaliśmy się nie tylko za późno ale i za wcześnie.
|
|
|
|