|
Nie dałem rady, tak po prostu, to dla mnie za wiele, kochać kogoś kto mieszka z kimś innym. Nie róbcie tego...
|
|
|
Spojrzałem właśnie w lustro i spróbowałem się uśmiechnąć. Całkiem nieźle, uwierzą, wszyscy uwierzą, że żyję.
|
|
|
Musiałem. Musiałem napisać prawdę a teraz czekam co odpowiesz. Pewnie coś co mnie zniszczy do końca, ale będzie koniec, będzie wytchnienie, ratunek od bólu. Gdzieś z tyłu nadzieja okłamuje mnie, że nie jestem tylko dodatkiem do twojego nieudanego życia i wybierzesz mnie. Wiemy jednak, jaka jest prawda. Byłem tylko duchem szepczącym Ci miłe słowa gdy ja zbyt boleśnie pokochałem. Żegnaj.
|
|
|
jakoś mało szczęścia w tym szczęściu
|
|
|
Nie ucieknę przed prawdą. Dogoni mnie choćby przed snem i zadźga kiedy będę leżał w łóżku, w pułapce ciemności, kiedy rozbiorę się z kłamstw, odłożę głupie nadzieje, zupełnie bezbronny, bez ochronnych zaklęć, skleconych z pustych frazesów motywacyjnych. Chciałbym umrzeć szybko ale prawda porozcina mi żyły, pokłuje tors i będzie patrzeć jak wiję się z boku na bok, szukając ulgi w snach, na konwulsje rozpaczy gdy nie znajdę ucieczki. Będzie siedziała nade mną aż wycisnę ostanie łzy i przyznam jej rację. A potem odejdzie zostawiając martwe oczy wpatrzone w mrok albo mrok wpatrzony przez oczy.
|
|
|
Dlaczego to sobie robimy, dlaczego nie potrafimy odpuścić? Zamiast w końcu się pożegnać wpadamy sobie w ramiona, jesteśmy przez chwilę bliżej niż kiedykolwiek i oddalamy się od rozsądku. Czujemy jeszcze więcej aby bolało jeszcze bardziej.
|
|
|
Musiałem na Ciebie trafić, kogoś o tak dobrym sercu, że świeciło, kogoś kto potrafił czuć w końcu tak mocno jak ja, kto widział mnie aż do szpiku i to było jej radością. Musiałem Cię spotkać aby móc pokochać i nigdy nie móc być. Teraz wszytko się zgadza, ostani puzel zjebanego życia.
|
|
|
Komuś uwidziało się, że będę tęsknił za szczęściem, powiesił mi marchewkę, której nie potrafię dogonić choć robię wszytko co mogę, choć jestem lepszy niż kiedykolwiek. Zrobiłem wszytko co mogę ale nie wygram z Bogiem.
|
|
|
Historie zataczają koła i rozjeżdżają mnie znowu, bezlitośnie.
|
|
|
Powinniśmy powiedzieć sobie żegnaj kiedy wciąż uśmiechamy się do siebie z nieskończonym spojrzeniem, zanim wypali się nadzieja i będziemy się żegnać z pustka w tych samych oczach.
|
|
|
Piszesz, że się wystraszyłaś, choć nie krzyczałem, choć nie zaciskałam pieści ani zębów, choć nie powiedziałem nic niemiłego. Może wyczułaś tę burzę, nawałnice, huragan, pożogę, wicher i grzmot, błysk i moc którą utrzymałem jakoś w ciele.
|
|
|
|