 |
'Nie mogę ot tak mieć wyjebane, to ryje banie, myśląc wciąż, że żyję dla niej. Bezbolesne rozstania, znasz je dobrze stąd, że nawet na palcach mógłby je policzyć ktoś bez rąk.'
|
|
 |
'Zesłał mi Cię Bóg bejbi.'
|
|
 |
'Może mam z głową, ale na pewno nie chcę być z Tobą.'
|
|
 |
Ej hejter, piszesz bluzgi których byś nie powiedział na głos
Przejdą ci przez monitor, ale nie przez gardło
|
|
 |
Nielegalne jest
Kochać tak jak ja
Kocham Ciebie...
|
|
 |
Upajam się bez końca ponieważ nie znam granic
Jest dla mnie wszystkim, świat dziś mógłby się zawalić
|
|
 |
"dlaczego jest zła?"-zapytałam zdziwiona. "jest zazdrosna, o Ciebie" - powiedział. zamilkłam na chwilę, bo po raz kolejny jakaś kobieta jest o mnie zazdrosna. "jak to? co Ci zarzuca?"-próbowałam się dowiedzieć. "że jesteś na pierwszym miejscu" -rzucił. "bzdura"-zaśmiałam się. "stuprocentowa prawda. żadna inna nie będzie na pierwszym miejscu. żadna kobieta nie wciśnie się przed Ciebie" - powiedział stanowczo. zamilkłam na chwilę - może z powodu dumy, a może lekkiego zakłopotania, sama nie wiem. "dlaczego?"-zapytałam. "bo żadna inna nie siedziała przy moim łóżku szpitalnym dzień w dzień, żadna nie spędziła ze mną tylu godzin na komisarciacie, żadna nie zrobiła i nie zrobi dla mnie tyle co Ty. i to jest bezdyskusyjne, i moje serce nie ma tu prawa głosu"- zakończył, spokojnie mówiąc. uśmiechnęłam się sama do siebie.byłam przepełniona dumą, i szczęściem i cudowną świadomością, że mam przy sobie takiego człowieka,a jedyne co byłam w stanie z siebie wydusić to proste "kocham Cię".||kissmyshoe
|
|
 |
to jest egoistyczne, do tego stopnia, że sama jestem tym przerażona. to jest tak bardzo samolubne, tak cholernie raniące. chyba nigdy nie sądziłam, że znajdę w sobie tyle siły, by poprostu się odwrócić, nie zwracać uwagi na drugą osobę, i iść - przed siebie, samotnie, z własnymi decyzjami. to takie niszczące, a zarazem tak bardzo budujące. to takie inne, dość mocno mi obce. || kissmyshoes
|
|
 |
'nie idź do niego!'-krzyknął kumpel, kiedy zmierzałam w twoim kierunku. nie posłuchałam go. chwilę później zobaczyłam ciebie, mojego najlepszego przyjaciela najebanego w trzy dupy, łzy leciały ci wodospadem, a tłumaczenia twojego kumpla, żebyś się uspokoił, do ciebie nie docierały. 'zostawcie mnie z nim samą'-powiedziałam, przełamując się. 'ale..'- próbowali przemówić mi to rozumu. 'żadnego ale, zostawcie mnie z nim sam na sam, znam go najdłużej z was wszystkich i wiem o nim najwięcej!'-krzyknęłam, w końcu skutecznie. zostawili nas samych, zaczęliśmy rozmawiać. bełkotałeś pijanym tonem co się właściwie stało. wtedy zobaczyłam, jak krew płynie strumieniem po twojej ręce. 'dlaczego to zrobiłeś?'-zapytałam, patrząc ci prosto w oczy swoimi szklanymi oczami. próbowałeś się tłumaczyć, wyplątać się z tego amoku. uderzyłam cię, pierwszy raz w życiu dostałeś ode mnie w twarz. zamachnąłeś się, jakbyś chciał mi oddać. /palestale, część1
|
|
 |
będzie jak dawniej. chcę tego. nie zasłużyłam na nic więcej.
|
|
 |
właśnie takiego go potrzebowałam.
|
|
|
|