 |
Zawsze straszył mnie pająkami, łapiąc jednego za nogę i udając, że we mnie rzuca. Dopiero, widząc, że jestem bliska płaczu, przestawał przytulając mnie i ciągle sie śmiejąc. Zazwyczaj strzelał fochy gdy odpowiadałam mu jakimś docinkiem, chociaż oboje wiedzieliśmy, że nie wytrzyma dwóch minut bez gadania. Potrafił godzinami, łazić ze mną i gadać o zupełnych pierdołach. Dzielnie znosił, gdy posadziłam go na krześle na środku pokoju i zaczęłam malować go całego kredą, właściwie oboje kończyliśmy cali kolorowi, pokładając się ze śmiechu na podłodze w łazience, potrafiliśmy godzinami leżeć i nic nie mówić. Był przy mnie, gdy po raz kolejny sypał mi się związek, gdy odchodził ktoś z rodziny, lub po prostu miałam zły humor. Również byłam przy nim zawsze i gotowa na wszystko. A potem odszedł twierdząc, że tak będzie lepiej, że robi to dla mojego dobra. Tak straciłam przyjaciela, dlatego nie mogę, stracić teraz chłopaka z tego samego powodu. Zbytnio kocham. [cz.2] /improwizacyjna
|
|
 |
Przeglądając foldery ze zdjęciami, zupełnie przypadkiem natrafiłam na nasze wspólne. Dziś nie zareagowałam na nie płaczem, tylko szczerze się uśmiechnęłam przypominając sobie to wszystko. Nasze pierwsze spotkanie, i zmieszanie na twarzach oraz pewny dystans. Pamiętam, jak znosił moje wszystkie zachcianki, jak śmiał się ze mnie gdy skacząc mu po łóżku śpiewałam 'jesteś szalona'. Jak chodził, ze mną na spacery w największej ulewie, zabierałam mu wtedy fullCap'a, bluzę i idąc środkiem ulicy śmiałam się z tego, jak moknie. Jak darłam mu się na środku ulicy, że chcę kolorowankę, i balona, bo bez nich moje życie straci kolor. Uwielbiałam, jak w lidlu gonił mnie między półkami a ja jak głupia uciekałam piszcząc. Zimną zabierał mnie na stok, po czym wywalał, i popychałbym zjechała na tyłku, potem wypierając się wszystkiego. Jak mściłam się, i wskakiwałam mu na barana na środku zamarzniętego jeziora, tylko po to by się wywalił. [cz.1]
|
|
|
|