 |
|
niebo przeszło z innego w czerń, ma dziś padać. cisza nie ma końca, czas zastygł na zegarach.
|
|
 |
|
wystarczy, że zamkniesz oczy, a ja jak cień, kochanie jak cień, będę wyła po nocy.
|
|
 |
|
ja leżałam jak idiotka słodka, idiotka tak cholernie słodka, że mogłaby doprowadzić do wymiotów całe przedszkole.
|
|
 |
|
chyba cię ktoś kopnął dziś w dupę i to mocno, skierowałaś znów całą złość wymierzając mi policzki, drapiąc mnie tak słodko po twarzy.
|
|
 |
|
że się boi, że odczuwa frustrację, że nie chce już nikogo słuchać, na nikogo patrzeć.
|
|
 |
|
gdy na wewnętrznej stronie powiek przed snem wyświetlasz obrazy, to nie ze mną tańczysz walca choć ze mną pod kołdrą stykasz się udami.
|
|
 |
|
krew dalej jest rozsmarowana po jej ciele jak tani dżem z dyskontu na wczorajszej bułce.
|
|
 |
|
jeśli zapragniesz znowu uciec, zawołaj mnie a będę. ruszymy gdzieś, choć nie wiem dokąd jeszcze.
|
|
 |
|
jeśli chcesz wiedzieć coś o mnie to coś Ci zdradzę, miłość dla mnie to huśtawka, która stoi w równowadze. bo chcę Cię z każdą wadą, nic nie zmienię, mój narkotyku, mój tlenie.
|
|
 |
|
to tylko krok by granice przekroczyć, spuścić wzrok nie patrzeć w oczy, przeszłość oddzielić grubą kreską.
|
|
 |
|
choć nie umiem myśleć o jutrze, wiem że jutro też chcę budząc się widzieć Twój uśmiech, choć pewnie łóżko będzie puste, serce pełne, całuję Twoje zdjęcie.
|
|
 |
|
w życiu tak mało mamy czasu na miłość, bo ważniejsza jest teraz materialna przyszłość.
|
|
|
|