 |
już dawno powinniśmy ze sobą skończyć. męczyliśmy się tylko w tej znajomości. każde z nas się w tym dusiło. nie było między nami żadnej swobody. wieczne kontrole, sprawdzanie drugiej osoby. kłótnie i kolejne kryzysy, gdy tylko wdarło się, jakieś małe kłamstwo bądź chęć uwolnienia się od tego. brak poczucia świadomości, że jesteśmy wolni. uzależnienie od siebie, trwanie w toksycznym związku... naprawdę nie widziałeś, jak bardzo nas to niszczy? przecież to prowadziło nas do wyniszczenia nie fizycznego, lecz psychicznego. popadanie w coraz to większy dołek, nowe urojenia, toksyczne myśli, które powodowały, że następowały długotrwałe przesłuchania. czy to, aby na pewno było dla nas dobre, czy my chcieliśmy stworzyć związek, który był więzieniem?
|
|
 |
1.Nie twierdzę, że mogłam żyć w totalnym szczęściu i dobroci. Przecież to niemożliwe. Ale pragnęłam chociaż odrobiny zaufania, miłości czy też tęsknoty. Nikt mi tego nie zaoferował. Każda twarz wydawała się tak odległa, tak inna. Tak jakbym to ja nie była człowiekiem tylko potworem niszczącym wszystko dookoła. Może dlatego wszyscy uciekli i zostawili. I choć minęło już tak dużo czasu nie zmieniłam się i tego nie zrobię. Ja po prostu świetnie potrafię grać. Moje życie teatrem w dodatku ze złym scenariuszem. Przepraszam za łzy, egoizm. Przykro mi, że jestem naiwna, że nie potrafię cieszyć się dniami i życiem. Trudno mi opowiadać o przeszłości i za to też przepraszam. Również, że nie mam w sobie dobroci. Za to, że zmieniam ludzi na gorszych. Za brak pokory, zrozumienia. Za to, iż nie cierpię oddychać. Za ulotne chwile, gdy się uśmiecham.
|
|
 |
2.Za odrobinę odwagi i za głupotę. Za wyobraźnię i wiele słów niepotrzebnie wypowiedzianych. Za to, że każdego wieczoru spadam w dół i nie chcę się podnieść. Za żal do ludzi za zranienie każdego zakątka mego ciała. Za irytację i ciążenie na sercu. Za kłamstwa, których nawet nie było. Za idealizmy, w które nie wierzę. Za to, że nie robię nic ze swoim zachowaniem. Za to, że wydaje mi się, iż mogę wszystko i nie muszę nic. Za intrygi knute przeciwko mnie. Za fałszywych przyjaciół, którzy byli jedyne przez chwilę. Za miłość w którą wierzyłam. Za to co daję istotą bardzo ważnym dla mnie. Za to, że przepraszam, nie mając za co. Za to, że czuję magię i za to, że pragnę uciec daleko. Za muzykę, którą tworzą moje narządy i myśli. Za to, że długo wytrzymuję i się nie poddaję. Za to, że pomagam, nie potrafiąc pomóc sobie. Za to, że istnieję i Cię kocham.
|
|
 |
czuję się słaba. opadam na ziemię. policzkiem dotykam chłodnej nawierzchni. zagryzam mocno swoją dolną wargę. zaczyna powoli krwawić. czuję, jak moje ciało jest bezwładne. nie jestem w stanie się unieść w górę. nie mam sił, aby chociaż uklęknąć i zacząć szukać, jakiejś podpory, za pomocą, której mogłabym się podnieść. czuję, jak moja twarz z każdą chwilą zaczyna coraz bardziej boleć. to staje się nie do wytrzymania. policzki zalewam łzami. zapewne niedługo pojawiają się siniaki. to zaledwie kwestia czasu. odczuwam silny ból w nadgarstkach, które pokazują mi, że one zaczynają puchnąć. kostka w prawej nodze niesamowicie mocno rwie, jakby była skręcona, a ja nie jestem w stanie nawet jej zacząć masować, aby złagodzić ból. czuję, jak krew spływa po mojej twarzy. rozcięty łuk brwiowy, który niesamowicie krwawi. silny ból głowy spowodowany szarpnięciami... widzisz? to są oznaki mojej słabości. znów pozwoliłam na to, aby sen stał się rzeczywistością...
|
|
 |
czuję, jak brakuje mi ciebie. noce są takie puste, dni takie ciche i szare. nie ma już tego co było kiedyś, co powodowało moją radość na twarzy. nie sięgam już po telefon, aby zobaczyć, czy zobaczę na wyświetlaczu nieodebrane połączenie bądź wiadomość. nie wstaję już tak szybko z rana z myślą, aby uszykować się na spotkanie z tobą. moja głowa nie jest przepełniona myślami o tym co robisz, co się z tobą dzieje. teraz czuję przypływ nagłego spokoju, ciszy. nie ma już dawnych nacisków z twojej strony, które powodowały, że bałam się wyjść z domu i spotkać ze znajomymi. teraz już jest inaczej, bo uwolniłam się od wiecznych kontroli, które mi robiłeś.
|
|
 |
tak trochę za tobą tęsknie, wiesz? brakuje mi tych naszych wieczornych wypadów, gdzie wspólnie spędzaliśmy czas przy zachodzie słońca. tęsknie za naszymi wspólnymi rozmowami, które motywowały mnie do dalszego, ciągłego działania. tęsknie również za tymi nocami, gdy potrafiłeś zadzwonić w środku nocy, aby mnie usłyszeć. brakuje mi tych wspólnych licytacji o to, kto miał rację w wielu sprawach. tęsknie też czasami za tymi naszymi spotkaniami na wspólnych obiadach u naszych rodziców. niekiedy jeszcze też łapię się na tym, że brakuje mi ciepła twoich ramion, w które kiedyś mogłam się wtulić, gdzie czułam bezpieczeństwo. po prostu brakuje mi ciebie pod każdą postacią...
|
|
 |
Twoje wady uważam za zalety. To chyba oznacza, że Cię kocham.
|
|
 |
I pamiętaj. Nie ważne w jakiej będziesz złej sytuacji masz we mnie zawsze wsparcie. Nigdy Cię nie odtrącę, nie powiem, że brakuje mi dla Ciebie czasu. Nawet jeżeli coś będzie ważnego, to odrzucę tą rzecz, aby tylko Tobie pomóc. Stanę nawet na rzęsach, aby Cię uszczęśliwić. Nigdy nie pozwolę Cię zranić. Nie pozwolę, aby ktokolwiek Cię skrzywdził. Jeżeli pojawi się w życiu taka osoba, to przysięgam, że będzie miała ze mną do czynienia. Bo ja nie pozwolę na to, aby ktoś skrzywdził mój mały skarb, który obecnie dojrzewa niczym kwiat, który otwiera swoje płatki na świat.
|
|
 |
nie ma cię. znikasz niczym poranna mgła z mojego życia. stajesz się wspomnieniem, historią, która czegoś uczy. zostawiasz po sobie wiele doświadczeń, bólu, otwartych ran i masę krwistych łez. sprawiasz, że to wszystko zaczyna się ze sobą łączyć. rany nie zostają odkażone, więc wchodzi zakażenie, które powoli zaczyna atakować od wewnątrz mój organizm. trucizna, która jest zawarta w każdej otwartej ranie miesza się z moją naturalną krwią. czuję, jak staję się słaba. mój organizm powoli się wyniszcza. zakażenie atakuje tym razem moje narządy. zaczyna dopływać do serce. niszczy powoli nerki i wątrobę. czuję, jak serce zaczyna wariować. tętno staje się przyspieszone. odczuwam coraz więcej bólu, ucisku. środki farmakologiczne nie pomagają. morfina nie działa... a jedynym ratunkiem jest cofnięcie czasu i wybranie opcji, w której nigdy nie zagościłbyś w moim życiu. lecz tak się nie da. muszę teraz znieść to wszystko. muszę przez ciebie odejść z tego świata. ja umieram w męczarni przez ciebie.
|
|
 |
Bez Ciebie mój świat nie istnieje. Jest on pusty, pełen obojętności i fałszywości. Ty jedynie nadajesz mu sens. Pomimo, że dzieli nas taka różnica wieku, cała sprzeczność naszych charakterów i poglądów, to wiem, że jesteś dla mnie wszystkim. Nie wyobrażam sobie, ani jednego dnia bez Ciebie. I chociaż z dnia na dzień zaczynasz bardziej dojrzewać, stajesz się starszy...To i tak jesteś moim skarbem, w którym odnajduję coraz więcej bezpieczeństwa i miłości. Każdy Twój gest, uścisk dłoni, czy zwyczajne podejście do mnie i przytulenie w środku miasta, gdzie pełno jest naszych znajomych ma swoje znaczenie. Bardzo szczególne wręcz znaczenie, bo pokazujesz mi tym, jak bardzo mnie kochasz. Dajesz sygnał, że nie muszę się wstydzić okazywać swoich uczuć. Jedynie w Tobie mogę czuć, że mam przyjaciela. I pomimo, że tak mało jeszcze o mnie wiesz, bo dopiero ten najgorszy czas przed Tobą, to mam nadzieję, że wiesz o tym, jak bardzo Cię kocham, braciszku.
|
|
|
|