 |
był mężczyzną, który przepraszał, mnie kiedy miałam zły humor. miewał wyrzuty sumienia, gdy przyniesione do łóżka przez niego kakao, poparzyło moje spierzchnięte wargi. mężczyzną, który przenosił mnie nad kałużami w obawie o zmoknięcie moich trampek i skrupulatnie, witający mnie każdego poranka pocałunkiem, twierdząc, że bez tego śniadanie nie ma smaku.
|
|
kszy dodał komentarz: do wpisu |
16 listopada 2010 |
 |
skrzywdzić ci jej nie dam. pamiętaj. / kszy
|
|
 |
palę papierosa i patrzę w twoje oczy myśląc, że to piekło w mojej głowie nigdy się nie skończy. / pezett ! < 3
|
|
 |
znowu patrzysz na mnie tak jak kiedyś. proszę cię, przestań. / kszy
|
|
 |
pozwól mi uwierzyć. / kszy
|
|
 |
wracałam do domu po ośmiogodzinnej męczarni w szkole. szłam bocznymi drogami. jakoś tak wolniej dzisiaj, wiał lekki wiatr. pogoda znakomita. byłam niedaleko domu, a mój wzrok przykuła studnia na podwórku, obok niej stała ławeczka. w tym momencie przed oczami miałam obraz sprzed 8 lat. siedział na niej starszy pan z laską, miał kozy, duuużo. a my staliśmy i je karmiliśmy trawą, babcia zawsze nas tam zaprowadzała. czy możemy wrócić do tych czasów, kiedy kłóciłam się z rodzeństwem, którą kózkę ja nakarmię ? chociaż na trochę. / kszy
|
|
 |
miłość opanuje całą przestrzeń.
|
|
 |
czerwone szpilki, gustownie dobrana biżuteria. delikatne perfumy i perfekcyjny makijaż. pierś do przodu, tyłek do tyłu i idę walczyć ze światem, który jeszcze tak nie dawno nadepnęłam, gdy leżał bezwładnie u moich stóp.
|
|
 |
to on, nieusilnie powtarzał jej, żeby wiązała sznurówki w swoich trampach, w trosce o jej bezpieczeństwo. to on, odgarniał kosmyki jej miedzianych włosów z czoła podczas wiatru. on, wycierał jej rozmazaną szminkę z nad ust. dzisiaj nieudolnie, przewraca się o własne nogi, chodząc wciąż z niesfornym kokiem. każdego dnia, niedbale nakłada makijaż, wiedząc że i tak wkrótce będzie rozmazany przez jej przeszklone tęsknotą, łzy.
|
|
 |
a od Ciebie usłyszę kiedyś, że jestem ważna? / kszy
|
|
 |
pamięć do zapamiętywania numerów telefonu? nie, po prostu pamiętam numery tych, do których mogłabym zadzwonić z najbliższej budki telefonicznej, powiedzieć, że się boję i że są mi potrzebni,a oni byliby szybsi od odłożenia przeze mnie słuchawki na swoje miejsce. bo to tacy moim osobiści aniołowie stróżowie. przyjaciele. / kszy
|
|
|
|