 |
|
kiedy patrzyłam w jego oczy, mój świat wywracał się do góry nogami. wszystko wydawało się szalone i cholernie nierzeczywiste. biała czekolada potrafiła zmieniać się w ciemnobrązową, w środku nocy na niebie ot tak pojawiało się słońce, miałam nieodpartą chęć na rozwiązywanie zadań z matematyki. łudziłam się nawet, że jestem szczęśliwa. czysta abstrakcja.
|
|
 |
|
zabrałam się do ubierania cudownie pachnącej choinki. wygrzebałam z lodówki moje ulubione, białe wino i wypełniłam kieliszek do pełna. nucąc pod nosem zmyśloną piosenkę, wyjmowałam ozdoby z pudełka. upajałam się zapachem drzewka. niemiłosiernie się pokułam, kiedy rozprowadzałam po gałązkach lampki mieniące się kolorami tęczy. upiłam łyk słodkawego napoju, po czym wzięłam do ręki przezroczyste opakowanie z bombkami, które najbardziej podobały się mojej mamie. były niczym niewielkie, okrągłe lusterka – odbijały wszystko wokół. kiedy w zamyśleniu wyciągnęłam jedną z nich nieco ponad głowę, zobaczyłam w niej jego postać. upuściłam bezradnie szklaną kulę na podłogę. rozbiła się na setki małych kryształków. nieśmiało obejrzałam się za siebie. wrócił. znowu jest.
|
|
 |
|
uspokajam rozkołatane serce nikotynowym dymem. wycieram łzy jego szalikiem, przepełnionym intensywnym zapachem perfum. wstrząsa mną cichy szloch. nie zwracam uwagi, że popiół upada na mój ulubiony koc. tęsknię.
|
|
 |
|
- ile minęło od waszego rozstania? - czterdzieści siedem paczek papierosów.
|
|
 |
|
przyniósł mi bukiecik cudownych, świeżo zerwanych stokrotek. tym mało znaczącym gestem sprawił, że moje martwe serce zabiło na nowo.
|
|
 |
|
chyba lepiej byłoby, gdybym była niewidoma. nigdy nie zobaczyłabym jego aksamitnego spojrzenia, nie nauczyłabym się na pamięć każdej plamki na tych czarujących tęczówkach, nie chodziłabym jak zahipnotyzowana po zaledwie kilku sekundach przelotnego zerknięcia sobie prosto w oczy. po jaką cholerę człowiek został obdarowany zmysłami, które zadają mu ogromny ból rozdzierający serce?
|
|
 |
|
nigdy nie patrzyłam się w przeszłość, ale kiedy go poznałam codziennie się tam patrzę. te wszystkie chwile zamieszkały w mojej głowie. / kashiya
|
|
 |
|
gdybym znała recepturę na eliksir pozbawiający szczęścia, podarowałabym Ci go w prezencie w małej buteleczce, życząc ironicznie wszystkiego, co najlepsze.
|
|
 |
|
wybiegła z domu, zraniona po raz kolejny przez mężczyznę jej życia. nie docierało do niej, jak mógł powiedzieć jej tyle bolesnych słów. nie zważała na mroźną temperaturę na zewnątrz. mając na sobie jego ogromną koszulkę, biegła niezdarnie po zaspach, co chwilę upadając na kolana. łzy powoli spływały po jej anemicznych policzkach. pod wpływem zimna zostawiały za sobą lodowate smugi. mimo gniewu, który czuła teraz do swojego ukochanego, najbardziej pragnęła, żeby za nią pobiegł i ogrzał w swoich męskich, bezpiecznych ramionach. żeby roztopił lód jej serca.
|
|
 |
|
tylko On trzyma mnie przy życiu. jest moim prywatnym panaceum. moją morfiną. codzienną dawką tlenu. nadal nie rozumiesz, dlaczego jest dla mnie wszystkim?
|
|
 |
|
nie mogę zapomnieć o tym wszystkim co nas łączyło. pierwszy spacer, pierwszy pocałunek, pierwsza miłość, pierwsze rany i pierwszy raz pęknięte serce-tego się nie zapomna. bo to rzeczy 'pierwsze'. / kashiya
|
|
 |
|
godzina 13:15 dzwoni dzownek na najgorszy przedmiot jaki jest. wchodzimy całą klasą do sali, zajmujemy miejsca. przychodzi nauczyciel otwiera dziennik, no i proszę do odpowiedzi .. oczywiście mój numer, no i proszę bardzo jedziesz na środek. kiedy wstałam, dobry kumpel który siedział za mną powiedział 'olka, będzie dobrze. 3maj się na tym środku i nie myśl o złej ocenie-myśl pozytywnie' poszłam na środek, pierwsze pytania totalnie mnie zatkały. ale kiedy popatrzyłam na kumpla wszystkie odpowiedzi miałam spisane na dużej kartce z bloku - to się nazywa przyjaciel, zawsze wie jak pomóc i zrobi wszystko żeby tylko było dobrze./ kashiya
|
|
|
|