 |
|
jakoś niesmacznie tak zasypiam, wtulona w poduszkę z twoich uczuć.
|
|
 |
|
w czerwieniach codzienności tonę, szarość zmysłowości chłonę.
|
|
 |
|
absurd łapie absurd w świecie paradoksów.
|
|
 |
|
jestem wojną, chaotyczną mozaiką wspomnień, którą zżera kwas moich łez.
|
|
 |
|
w jej uśmiechu znajdowało się więcej promieni niż w całym słońcu. te promienie wyciągały go z gęstniejącego cienia - ale on tego nie chciał. mimo iż lubił ten uśmiech, to kochał cień.
|
|
 |
|
bo ona bojaźliwie pragnęła wzajemności. on tonął w egoistycznych pobudkach, jej usta całując. stali pod psującą się latarnią - sami byli zepsuci.
|
|
 |
|
przepraszam, że czasem unikam odpowiedzenia ci "cześć". że nie patrzę ci prosto w oczy, gdy z tobą rozmawiam i wszelkie spotkania omijam szerokim łukiem. ja po prostu nie chcę robić sobie nadziei. nie mam zamiaru leczyć się z ciebie całymi miesiącami, a potem w ciągu kilku minut, zmarnować to wszystko nad czym tak mocno pracowałam.
|
|
 |
|
idź przed siebie. nie odwracaj się. nie masz już po co.
|
|
 |
|
kiedyś oddałabym za ciebie życie. ale to było kiedyś. przejrzałam na oczy i nie jesteś tego wart.
|
|
 |
|
przeszedł obojętnie. kurwa jak to boli.
|
|
 |
|
i ogłaszam wszem i wobec, że od dziś, zmieniam się i swoje nastawienie do świata. będę chłodna i bez uczuć. będę mniej naiwna. będę kierowała się tylko i wyłącznie rozumem, a nie sercem. będę kłamała i oszukiwała, łamała serca i wywoływała łzy. tak, nauczyłam się od ciebie.
|
|
 |
|
zaufaj jej bezgranicznie. przecież ona nie ma zamiaru wywijać jakichś głupich numerów. zrozum, że chce być z tobą i nikim więcej.
|
|
|
|