 |
|
za mało odwagi, by czasem wprost coś powiedzieć, ale ambicja brała górę by zostawić to dla siebie.
|
|
 |
|
ciągle powtarzał "kocham cię". obiecywał, że tym razem mnie nie zrani, że będzie pięknie. ta, sranie w banie, ale ja i tak się na to nabrałam i znowu cierpię, bo odwidziało mu się to wszystko po tygodniu.
|
|
 |
|
z tego doświadczenia wyniosłam tylko jedno: cudze ramiona to nie to samo, co twoje.
|
|
 |
|
znowu mam nagłą potrzebę zajarania i uśnięcia w twoich ramionach, tak jak dawniej.
|
|
 |
|
dlaczego widząc moje łzy nie wytrzesz ich rękawem swojej bluzy, jak dawniej? dlaczego nie schowasz mnie w swoich ramionach i kołysząc nie zapewnisz, że razem zawsze damy radę? wystarczała twoja obecność, a ja już czułam się bezpieczniej. przynosiłeś spokój i przywracałeś uśmiech. odkąd odszedłeś nie daję rady, więc nie dziw się, że na twoje pytania jak się trzymam, odpowiadam tylko świecącymi się od łez oczami, w myślach mówiąc "bez ciebie nie potrafię".
|
|
 |
|
jestem idiotką, bo czasem myślę, że moglibyśmy to naprawić.
|
|
 |
|
chyba nic szczególnego się nie dzieje, tylko nie wiem już, czy naprawdę istniejesz.
|
|
 |
|
szczerze mówiąc jestem cholernie ciekawa, czy zależy ci na mnie chodź trochę. czy myślisz o mnie tak intensywnie jak mi mówisz, czy to po prostu zwykłe brednie.
|
|
 |
|
- dlaczego nie możemy spróbować, boisz się miłości? - nie, boję się raczej jej braku w nas.
|
|
 |
|
pocałunek to nie wszystko. są jeszcze uczucia, które zraniłeś, nie dając nic więcej oprócz dotyku ust.
|
|
 |
|
ja mam wyjebane, popłaczę sobie.
|
|
|
|