 |
wyszliśmy ze szkoły do pobliskiego sklepu na dużej przerwie . nie zdążyliśmy przekroczyć progu drzwi wyjściowych , a on od razu otoczył mnie mocno swoim ramieniem . droczył się ze mną całą drogę kurczowo trzymając . kiedy próbowałam przejść na pasach przed szybko nadjeżdżającym samochodem chwycił cholernie mocno mój nadgarstek nerwowo unosząc głos . - chora jesteś ? odwalać możesz jak się tobą nacieszę . - mądrala . - odburknęłam . - i puść mnie , to boli . - przechodząc na drugą stronę ulicy , zesunął dłoń w delikatny sposób z mojego nadgarstka i splutł nasze palce . - teraz lepiej ? . - uśmiechnął się cwaniacko a ja uniosłam nasze dłonie na wysokość oczu . - hmm .. pasują do siebie te nasze ręce . - zerknęłam w jego stronę a On zmarszczył niesmacznie czoło . - ee .. nie . nie pasują - skwitował . puściłam teatralnie jego dłoń udając obrażoną i przyspieszyłam kroku . słyszałam jego cichy śmiech zanim znów rzucił się na mnie obejmując w pół . - tak pasujemy o wiele bardziej . / ransiak
|
|
 |
z każdym dniem rośnie lista życiowych marzeń.
to wcale nie jest dobrze.
|
|
 |
to jest mój sen. ten sen przeraża mnie.
|
|
 |
Chociaż raz
warto umrzeć z miłości.
Chociaż raz.
A to choćby po to,
żeby później chwalić się znajomym,
że to bywa.
Że to jest.
...Umrzeć.
Leżeć na cmentarzu czyjejś szuflady
obok innych nieboszczyków listów
i nieboszczek pamiątek
i cierpieć...
Cierpieć tak bosko
i z takim patosem,
jakby się było Toscą
lub Witosem.
...I nie mieć już żadnych spraw
i do nikogo złości.
I tylko błagać Boga,by choć raz,
choć jeszcze jeden raz
umrzeć z miłości.
|
|
 |
tylko ciekawe kiedy przyjdzie rozczarowanie...
zawsze przychodzi.
może być inaczej?
nie wierzę, że nic się nie popsuje między nami. jest zbyt pięknie...
|
|
 |
żyłam z wami. cierpiałam i płakałam z wami.
żyję
za weneckim lustrem własnej niedoskonałości.
żyję
w doskonałości waszych serc.
i śmieję się w głos z tej hipokryzji
z tych wszystkich stawianych mi zarzutów.
z wytykanych mi błędów.
dlaczego tak być musi, że
wszyscy wiedzą jak powinno wyglądać
moje życie,
a nie umieli przeżyć swojego?
teraz nie obchodzą mnie moje i wasze błędy.
a wy wznosząc ręce ku niebu wołacie z żalem: "dlaczego!?"
ten się śmieje, kto się śmieje ostatni.
|
|
 |
i zamykam oczy. a sen nie przychodzi...
|
|
 |
dał jej ogromny bukiet czerwonych róż.
śmiała się, gdy zobaczyła, że jedna z nich jest sztuczna.
powiedział, że kiedy ta ostatnia zwiędnie, on przestanie ją kochać...
|
|
 |
eh, życie.
dzięki Tobie
najadłam się tandetnych kłamstw
fałszywych sympatii.
ukrytych pretensji.
niegustownych iluzji
nieprzyzwoitych słów.
eh, życie.
dziękuję za szansę poznania
dobra i zła.
dziękuję za szansę wybrania
dobra.
|
|
 |
wiesz jak to jest odlatywać po dragach? wiesz jak niespokojny jest sen gwałconych dzieci? wiesz jak przerażające jest życie niewidomego? wiesz jak bolą ciosy zadane przez własnych rodziców? ile kosztuje uśmiech bezdomnego? jak smakuje amfa? jak bardzo chce się rzygać na widok wszystkich facetów? jak słyszysz każdy oddech, a nie możesz zobaczyć przez kogo jest wydawany? jak bardzo ich kochasz i bronisz mimo wszystko? jak bardzo brakuje Ci przyjaźni?
jak cholernie potrzebujesz pomocy, która nie przyjdzie!?
wiesz..?
|
|
|
|