 |
|
te łzy, pozagryzane do krwi wargi, zaciśnięte w pięści dłonie i szept, że to nie powinno się tak skończyć. te chwile, ułamki sekund, kiedy świat wysuwa Ci się spod stóp.
|
|
 |
|
nie chcę faceta, który zapuka do mojego serca, niepewnie zapyta czy może wejść i przeprosi za to, że a nuż przeszkadza. chcę takiego, który wpadnie trzaskając drzwiami, z włosami w nieładzie, błyskiem w oku i fajką w ustach. chcę kogoś, kto dając mi szczęście, trochę namiesza. rozkocha mnie w sobie, a kolejną kłótnią oderwie jakiś fragment mięśnia, którego tym razem ani mostek, ani żebra, nie ochronią.
|
|
 |
|
pamiętam, jak oplatał mnie ramionami przyciskając do jednej z barierek na lotnisku, jak całował po włosach, powiekach, policzkach, a ostatnie pragnienia zamykał w ustach, jak szeptał, że już tęskni, kocha, obiecywał, że wkrótce znów się spotkamy. z nieobecnym spojrzeniem podał mi dwie torby z moimi rzeczami po czym ponownie przygarnął do siebie. moje drżenie, Jego obawy i widok z okienka samolotu na miejsce, które znów zostawiam. miejsce w którym wszystko jest inne, począwszy od czasu, a skończywszy na wartości, którą jest Jego obecność tutaj. ja wracałam, moje serce nie potrafiło.
|
|
 |
|
dopiero kiedy zapragniesz wracać, zaczniesz rozumieć jak daleko odszedłeś. ale już nie będziesz miał gdzie wracać. nie tym razem.
|
|
 |
|
jeśli chodzi o Twoją osobę, jednego jestem pewna - nigdy Cię nie zrozumiem.
|
|
 |
|
niedługo to wszystko przestanie mieć znaczenie, mam nadzieję.
|
|
 |
|
alkohol płynie, rozsądek znika.
|
|
 |
|
a teraz to wszystko jest tak zupełnie nieistotne.
|
|
 |
|
daty nie warte zapomnienia.
|
|
 |
|
dym z papierosa, nagle stał się czymś przyjemnym.
|
|
|
|