 |
|
chemia to najgorsza suka jaką znam xd
|
|
 |
|
kiedy wylejesz wino na stół, to mimo, że zakryjesz plamę serwetką, to plama wciąż jest. ale czy my jesteśmy jakimś obrusem ? poza tym, każde wino można sprać. pamiętasz o tym jeszcze ?
|
|
 |
|
jestem niesamowicie bezbronna względem uczuć.
|
|
 |
|
trololololol, hihihihihiih ♥
|
|
 |
|
mieli wyjechać tego dnia na weekend, jednak Ona rzuciła go chwile przed wyjazdem. kochała Go, ale zranił ją. oboje płakali nad kuflem piwa. Ona u siebie w domu, On w barze. minęła północ. zegar wybił dwanaście razy, a Ona ubrała sie i pobiegła do jego mieszkania. nie umiała bez niego żyć. zadzwoniła do drzwi jego domu. pukała w nie nerwowo. otworzyła naga kobieta owinięta w ręcznik. z pokoju obok drzwi wejściowych wyszła druga, w takim samym stroju. zapłakana 'Ona' wybiegła z bloku z jeszcze większym żalem. "jak on mógł. minęło zaledwie kilka godzin" pomyślała. w tym samym czasie w mieszkaniu jej byłego chłopaka obie nagie kobiety wróciły do łóżka gdzie czekał na nie przyjaciel właściciela mieszkania. pożyczył na tę noc klucze by sie zabawić. trójkąt znów zaczął szamotać łóżkiem, zapłakana Ona biegła przez park ledwo trzymając się na cienkich szpilkach, a On siedział w barze i zastanawiał się, dlaczego zamiast być teraz z Nią musi siedzieć tu i nawet do domu nie może wrócić. /katajiina
|
|
 |
|
a wczoraj dotarło do niej, że nie ma talentu. coś w niej pękło niczym bańka mydlana i zrozumiała, że wszystko do tej pory było tylko fikcją, jej bzdurnym wyobrażeniem o samej sobie. wydawało jej się, że potrafi ubrać w słowa emocje, że potrafi stworzyć coś - z niczego. wierzyła ślepo w to, że jej słowa płynące z wnętrza ktoś kiedyś doceni. a wczoraj, niczym za machnięciem czarodziejskiej różdżki, zrozumiała, że to wszystko straciło sens. /katajiina
|
|
 |
|
z początku tylko wargi reagowały na Jego osobę układając się niewinnie w uśmiech. którejś nocy podstępnie namówiły do współpracy dłonie, które już następnego dnia dały mi do zrozumienia, że chcą stykać się z Jego rękoma. wpuściwszy do środka stado nieogarniętych motyli, doszedł do nich żołądek. rozum? poddał się. zwyczajnie: wyjął spod łóżka walizkę, spakował się i wyszedł, zostawiając mnie na pastwę całej reszcie. serce siedziało w kącie właściwie do samego końca. dopiero, kiedy znalazł się na tyle blisko, że mój tlen mieszał się z Jego perfumami, nie wytrzymało. wyrywające się z lewej komory nagłe 'zaryzykuj', gdy rodziła się we mnie setka wątpliwości. już nie istniałam - przejął nade mną kontrolę. marionetka dopasowująca się do bicia Jego serca.
|
|
 |
|
Witaj chłopcze, nie żeby coś, ale masz uśmiech mojego przyszłego męża.
|
|
|
|