 |
|
Witam działające moblo. Świętuję całą dzisiejszą noc z tej okazji.
|
|
 |
|
w miejscu, gdzie słońce na co dzień zanika za horyzont, gdzie niebo graniczy z ziemią, a chmury stykają się z trawą, tam ja, i Ty, to prawdziwie wspólne my, przywracając dawny impet, wciąż na nowo, zyskuje sens. / endoftime.
|
|
 |
|
Świat oszalał na punkcie wrodzonej ciekawości do obojętności. / fadetoblack
|
|
 |
|
wyrównany schemat, gdy każda z jego wad dla serca jest znikomym szczegółem, małą i zarazem nieistotną przeszkodą, w idealizowaniu go na każdym, kolejnym kroku, czymś nieważnym, na co dzień ogólnie pomijanym. / endoftime.
|
|
 |
|
Jesteś zaślepiony miłością. Widzisz tylko człowieka, którego kochasz, bez jakichkolwiek wad. Tylko jego zalety. Idealizujesz. Miłość jest klapkami na oczy - przysłania prawdę. / fadetoblack
|
|
 |
|
Chciałabym zagrać w nim w grę, w której stawką będzie życie lub śmierć. Chciałabym, aby przegrał i wył w piekielnym ogniu własnego końca. / fadetoblack
|
|
 |
|
Jeszcze zatęsknię za swoich ciałem, płacząc suchymi łzami nad własnym grobem. / fadetoblack
|
|
 |
|
Moje życie jest snem. Śnię samotnie, a więc żyję samotnie. / fadetoblack
|
|
 |
|
Widzę noce bez gwiazd i księżyca, a dzień bez słońca. Widzę chmury i łzy zamiast kropel wiosennego deszczu. / fadetoblack
|
|
 |
|
Popękana dusza z równie popękanym sercem. / fadetoblack
|
|
 |
|
budź mnie o szóstej rano w weekend, odkurzając. wołaj mnie co wieczór, kiedy będą zaczynały się Twoje seriale, a nie będziesz chciała oglądać ich sama. wołaj mnie też popołudniu i rano, i kiedy tylko będziesz chciała mnie zobaczyć, lub porozmawiać, lub nie będzie Ci się chciało iść do kuchni po kawę. nie słuchaj mnie, kiedy coś mi nie pasuje, bo wiesz jak wiele muszę się jeszcze nauczyć i jak się mylę. dawaj mi buziaki na dobranoc - jak pięć lat temu, wczoraj, jutro. nie zamykaj drzwi, gdy wychodzisz z mojego pokoju. pierz mi bluzy w za wysokiej temperaturze. bądź, taka jaka jesteś i miej świadomość, że dla mnie nie mogłabyś być lepsza. mamo, kocham Cię, pamiętaj.
|
|
 |
|
gdy słyszę o tym człowieku, ślina zaczyna palić mnie w język, zamieniając się w cholerny jad. nie mówiąc o zrozumieniu, nie potrafię wydusić z siebie choć grama szacunku do niego. nie powinnam - z tysiąca powodów - życzyć Mu złego, lecz na tą chwilę chcę, żeby gnił. żeby zdychał tutaj, cierpiał, błagając o pomoc. chciałabym stać nad Nim, pastwić się najgorszymi słowami za to co teraz robi. nigdy nie znajdę usprawiedliwienia na takie słowa. proszę, niech ktoś mi to przedstawi, jakkolwiek - schematem, na wykresie czy w tabeli... niech ktoś mi powie, jak można życzyć swojej matce jak najszybszej śmierci, prosto w oczy plując jej, że jest ciężarem, bo kurwa nie rozumiem?!
|
|
|
|