 |
- muszę odebrać, proszę. zaraz wrócę, tylko z nią porozmawiam. - jakimś cudem wyraził zgodę na moją prośbę, a ja odbierając połączenie od przyjaciółki, odchodziłam coraz dalej. w końcu usiadłam na ławce, chowając twarz w dłonie. opowiadałam jej o tym, co się dzieje, ocierając wierzchem dłoni kolejne łzy wypływające na policzki. poczułam jak siada za mną, obejmując szczelnie udami moje uda. - nie płacz. boże, nie płacz przez tego skurwysyna. ja go nie rozumiem, jego decyzji. nigdy nie zrozumiem. - tulił mnie do siebie, kiedy kończyłam rozmowę. potrafił być przy mnie tak blisko, tak dotkliwie i czule, ze świadomością, że moje serce jest teraz całkiem niedostępne i oddalone, nie mając na uwadze tego, iż znów będę torturować jego mięsień, wbijając się tuż koło mostka.
|
|
 |
- no masz tego szluga, bierz. - wyciągałam do niego paczkę, dopóki nie zabrał jej ode mnie. - i to też masz. - unikał mojego wzroku, patrząc na moją rękę trzymającą jego bransoletkę. - nie chcę tego. zabierz ją, nie chcę jej, kurwa. - rzuciłam mu ją. próbował mi ją oddać, odsunęłam się, kładąc ją na ziemi. wszyscy patrzyli na nas zdziwieni tym jak to wszystko potoczyło się w ten sposób. nieświadomy niczego dzieciak podszedł do niego i zaczął pieprzyć coś o tym jaką ma fajną bransoletkę i czy przypadkiem nie chce mu jej oddać. - zapytaj jej, jak się zgodzi to bierz. - zagryzłam wargę, nie dając żadnej odpowiedzi. - pierdolę to wszystko. - syknął, wsuwając przedmiot młodemu w ręce. - daj mi to. daj mi tą cholerną bransoletkę... - mruknęłam z bezsilności, wyrywając mu ją ze świadomością, że to ten jeden element, który musi pozostać między nami jako namacalne wspomnienie; na jego nadgarstku, tymczasem nadal jest na moim.
|
|
 |
Bałagan towarzyszący przy pakowaniu. Muzyka dobiegająca gdzieś z przykrytych stertą ciuchów głośników. Sterta książek położona na pierwszym planie wśród ołówków i kartek. I wszystko szykowane na ostatnią chwilę, jak zwykle zresztą. Karpacz czeka. Wracam w sobotę albo niedzielę.
|
|
 |
Tak, jak będę się wspinać na szczyty gór, tak kiedyś w górę podążymy z naszą miłością. Tylko, proszę, nie wracajmy na dół, osiągnijmy szczyt i zostańmy już tam na zawsze. Otoczeni magią pięknych krajobrazów, przebywając w chmurach. Szczęśliwi. Proszę, obiecaj mi to. Zrób dla mnie choć tyle. / fadetoblack
|
|
 |
Wszyscy wokół mają złamane serca. Aż dziw, jeśli w okolicy znajdzie się ktoś szczęśliwy - tak prawdziwie - uszczęśliwiony miłością, obecnością serca drugiej osoby. / fadetoblack
|
|
 |
Coś osłabło między nami. Jakby mięśni zanik. Dokładniej jednego - sercowego. / fadetoblack
|
|
 |
Serce wykopane z ciemności będzie ofiarą dla kolejnej fałszywej miłości. / fadetoblack
|
|
 |
Rozumiesz coś pod pojęciem "miłości"? Bo ja rozumiem tylko obejmowanie samej siebie ramionami, aby ochronić się przed kolejną dawką bólu i chciwe poszukiwanie chusteczek, których i tak i już zabrakło po ciągłym wydmuchiwaniu nosa i wycieraniu łez zimnych policzków. / fadetoblack
|
|
 |
Istnieje jeden skuteczny sposób na miłość - należy jej unikać. A jeśli już jest za późno, jeśli wpadłeś w jej sidła - pożegnaj się z życiem. / fadetoblack
|
|
 |
Ta choroba zżera mnie od środka. Nazywa się miłość, nieodwzajemniona miłość. / fadetoblack
|
|
 |
|
ten świat jest taki kruchy jak ciasto francuskie.a człowiek jeszcze słabszy jakby nawet nie ważył kilogram.jesteśmy tacy bezradni jeśli chodzi o to co się wkoło dzieję.nie zatrzymamy śmierci,kosi nas jak rolnicy pola latem.tak łatwo nas zabiera jak naiwne dzieci pedofile,którzy kuszą słodyczami.tak szybko jakby to był wyścig formuły 1.i tak naprawdę nie powinniśmy być pewni minuty,godziny,dnia,bo może właśnie w nas rodzi się jakaś choroba,a może zaraz coś nas potrąci.śmierć jest tak nieprzewidywalna i tak niesprawiedliwa gorzej niż polskie sądy.zabiera nam nas,bo tak naprawdę nie musimy być blisko związani z osobą,aby dotknęła nas ich śmierć.dosięga nasze zakamarki serca i pozostawi nowy ślad i nowe refleksje.i znowu nie jesteśmy już tymi kim byliśmy. znowu jesteśmy nowym JA.znowu słabszym i znowu z większą dawką bólu we krwi.znowu więcej łez na policzkach i znowu smutek jako najbliższy kumpel./'samoczynnie' -nie znaliśmy się,ale ja też dziękuję i mam nadzieję,że będzie ci tam lepiej..
|
|
|
|