Duszę się monotonią, ciągłą rutyną i w chwili obecnej płaczem. Czuję, jak rozsypuję się na maleńkie kawałeczki. Milimetr po milimetrze. Całe moje ciało oraz dusza już się rozpadły - ja nie mam siły na pozbieranie się, a i nie ma nikogo, kto mógłby zrobić to za mnie. Dopiero wieczorami, przy ciepłej, gorzkiej herbacie uświadamiam sobie, iż jestem sama. Sama, jak palec i tylko na siebie mogę liczyć w ciągłej gonitwie z bezdusznymi hienami.
|