Myślałem, że mogę uciec, biec przez ten las i za którymś drzewem nie odnajdzie mnie tęsknota za twoimi oczami. Myślałem, że wystarczy zapatrzeć się w słońce i nigdy nie zobaczę wizji jaśniejszych i cieplejszych. Sądziłem, że moje rozsądne myśli zmyją z mojej twarzy głupotę nadziei. Ciągle do mnie wracasz i jesteś za daleko, dłubiesz w mojej duszy jakimś pieprzonym szpikulcem rozkoszy a przecież nic się nie wydarzyło. Tyle dróg przede mną, w których nie dosięgam twojej dłoni a jednak widzę to, jakby było miłym wspomnieniem, rozchodzi się po moich żyłach ciepłem, jakby czas i przestrzeń tuliła mnie na właściwej ścieżce.
|