A ty latasz mi po marzeniach jak chochlik, spren wiatru, siadasz na ramieniu w zwiewnych sukienkach, szepczesz do ucha historie i bogach. Dziś chodzę po ścianach i dalej nie wierzę w nasze spotkania, pokonałem potwory ale boję się, że stracę Cię w kolejnej burzy, opadniesz na ziemię jak suchy liść i zapomnę jak latać na zawsze. Przynajmniej będziesz ostatnim szczęścia wspomnieniem, pocałunkiem losu na pożegnanie. Zamykając oczy będziesz tańczyć w myślach chcianych i niechcianych, nie zostawisz nic bez swoich uśmiechów, czysta tęsknota.
|