Jechałem dziś w Twoim kierunku, wymyślając dobre słowa. Na drodze stanęły roboty, słowa uciekały. Kluczyłem objazdami, w muzyce szukając zachęt. Wyszedłem z auta po środku ulicy, usiadłem aby nie upaść. Może serce nie pomieściło krzyku tych uczuć, może Bóg przemówił "nie, synu". Widziałem twój budynek, niedaleko. Spojrzałem na dłonie szaleńca. Nic nie mogę już zrobić, przegraliśmy to lata temu.
|