Odszedł nie oglądając się, spokojnym krokiem, z echem swoich spokojnych odpowiedzi, z ustami w bezruchu. To nie czas na gniew, na żal, na wstyd. Zanim odszedł na dziesięć kroków poczuł się wyczerpany. Wargi tak długo utrzymały napór słów o tym jak była śliczna, jak była wyjątkowo piękna dla jego oczu, jak każdym spojrzeniem dawała szczęście w sekundach, jak pragnął dowiedzieć się kto skrywa się za tym uśmiechem. Kiedy znikł z jej oczu, wszystkie uczucia rozeszły się drżeniem, zacisnął pięści aby smutek pokonać gniewem. Był tak zły na siebie ale szczęśliwy, że była tak blisko i zachował resztki godności. Przecież jeszcze przedwczoraj wszystko co powiedział byłoby prawdą, ale dziś, nie wiedział czemu, stała się dla niego kimś wyjątkowym, jakby marzenie ziściło się zbyt późno, zbyt daleko i w cudzych objęciach. Wracając do swojego życia nie potrafił stwierdzić, które z uczuć dominowało, wszystkie zebrały się zadając ból.
|