Przecinam przestrzeń z dźwiękami z dawnych lat, słońce miga do mnie między przęsłami mostu. Wszystko przemija, tylko te majestatyczne chmury tak spokojnie, łagodnie lecą ze mną. Pola kołyszą się od ciepłych jeszcze podmuchów, drogę przecinają promienie wyłażące z pomiędzy wielkich konarów. Zapominam przez chwilę, że jest cel tej podróży, że będzie trzeba skręcić tam gdzie zbudowałem koniec z moich błędów. Nagle ogarnia mnie jakąś tęsknota, jakbym o czymś zapomniał, ominął. Delikatne muśnięcia nadziei o świadomość, jakby szczęście można było pochwycić, gdy wyciągnę rękę. Wszystko znika, to mój zakręt.
|