Im jestem starszy, tym bardziej jestem przekonany, że liczą się proste rzeczy. Nie kasa, tylko miłość (która, czasami jest jak depilacja okolic bikini, ale bez niej będziesz pluć na wszystko dookoła).
Że każdy ranek to nowy początek. Że można porozmawiać bez ściem, tarcz i szóstych znaczeń i mówić dokładnie to, co myślimy. Że stary mesio, może dać tyle samo radochy co Ferrari.
Że można siedzieć pod drzewem, pić tanie wino, jeść kurczaka palcami i być bardziej szczęśliwym i pełnym, niż wpierdalając śledzia zawiniętego w pączek, w ekskluzywnej skandynawskiej restauracji, gdzie na stolik czeka się trzy miesiące.
Co nie oznacza, ze mam coś przeciwko skandynawskim restauracjom.
|