Na początku długo (długo i nie długo) budowaliśmy do siebie zaufanie, oboje.. to było niesamowite wierzyć Tobie bezgranicznie, wierzyć w to, że jesteś taki zupełnie inny niż Ci wszyscy ludzie wkoło, a ta radość, że to ja mam taką osobę obok siebie dodawała tak ogromnego blasku moim oczom, że ciężko było mi się tłumaczyć osobom, które widziały mnie po rozmowie lub spotkaniu z Tobą. Nie trzeba było długo czekać.. zniszczyłeś to któregoś razu, zresztą sam wiesz o czym mówię.
A zmierzam do tego, że pojawiłeś się ponownie, rozgrzałeś to na nowo, ale okropnie smutno mi jest, że nie potrafię już powiedzieć Ci wszystkiego, że nie mogę usiąść obok Ciebie na luzie i zacząć opowiadać o wszystkim, o dobrym świecie lub o tym złym.... nie mogę powiedzieć, że jesteś moim wszechświatem, że szaleje za Tobą, że Cię Uwielbiam.. nawet nie dam rady już powiedzieć, że jesteś najlepszy, a przecież tak myślę.. nie przechodzi mi przez gardło wszystko to co mam w głowie, wszystko co chciałabym Ci powiedzieć..
|