wiesz, on miał najgorszą opinię na osiedlu. był uważany za ćpuna, alkoholika, członka jakiejś beznadziejnie wymyślonej przez zazdrosnych - mafii i chuj wie jeszcze co. gdy szłam obok niego z piwem w ręku, sąsiedzi szeptali za plecami, a stare babcie wołały "o mój Boże, jak tak można". a ja? dumnie go przytulałam, całując w czoło. miałam w dupie co o mnie sądzą. ważne było to, że rodzice dali mi wolny wybór, a tylko ich zdanie liczy się dla mnie najbardziej. czułam się przy nim cholernie szczęśliwa. wiedziałam, że pójdzie za mną wszędzie i, że zawsze mogę na niego liczyć - to było najważniejsze.
|