#Od duszy strony
Jestem człowiekiem o paradoksalnym sposobie bycia na pograniczu z bliżej nieokreśloną, a być może po prostu jeszcze nie znaną chorobą psychiczną. Jednego dnia płonie we mnie wszystko ze szczęścia i krzyczę, że życie jest piękne , następnego zastanawiam się co dalej i czy to wszysko w ogóle ma jakiś sens, czy to mnie gdzieś zaprowadzi. Innego dnia stwierdzam, że nie mogę tak bardzo skupiać się na przyszłości i rozmyślaniu „co potem” bo teraźniejszość ucieknie mi sprzed nosa, więc żyję pełnią życia korzystając tylko z teraz a pare dni później głowa mi pęka z braku planu i stabilizacji dnia. Jak ktokolwiek mógłby ze mną wytrzymać, kiedy ja sama ze sobą nie mogę się p o j e d n a ć?
J.
|