Wstałam o godzinie szóstej, byleby zdążyć na ten cholerny autobus. Stałam na przystanku ściskając malutką rączkę i przyrzekałam sobie, że zrobię wszystko byśmy dalej byli rodziną. Przecież to nie może się tak skończyć, nie mogę na to pozwolić, nie po tym wszystkim! Jechałam do Ciebie pełna determinacji. Przecież jego malutkie niewinne serduszko Cię potrzebuje, równie mocno jak moje.. Szkoda tylko, że z momentem wysiadania z autobusu moje serce zasiał strach. Nogi same mnie poprowadziły pod Twój dom, znały doskonale drogę, stanęły tuż przed Twoim blokiem, On również go poznał, wołał Cię, rwał się do przodu, a ja.. nie mogłam się ruszyć. Zaczęły lecieć mi łzy, tak bardzo bałam się tego Twojego spojrzenia. Momentu w którym mnie odrzucisz. Rozczarowania, że Ty już nas nie potrzebujesz. Wracam, czekam na autobus powrotny. Jestem zwyczajny tchórzem, ale może to rozum każe się poddać? Może powinnam potraktować to jak On i świetnie się bawić.. / .xeS.
|