Podejrzewają co mi jest, z reszta rozmawiali wcześniej z lekarzem, jak jeszcze nie było pewności. Wzięłam głęboki wdech... A więc wiedzą już co mi jest... Hymmm. siedzi we mnie kraken, bawiąc sie w wampira psuje wpierdala mi krew. Zobaczyłam jak mama na chwilę zamieniła się w kamienny posąg, a tata zacisnął pięści... Mój ukochany chyba nie zrozumiał, albo nie chciał, bo spojrzał na mnie jak na debila. Znów wzięłam wdech...- Mam raka, czy tam białaczkę jak wolicie... ja wolę nazwę kraken skoro siedzi we mnie to chyba mogę go nazywać jak chce uśmiechnęłam się, ale czułam jak napływają mi łzy do oczu... - Oczywiście, że możesz- Powiedział, po czym poczułam jak ukochane ramiona oplatają moje ciało, i wtulają moją głowę w ukochaną klatkę piersiową, wiedział, że teraz tego potrzebuję
|