Przez ostatnie miesiące zapominałam, nie widywałam, nie rozmawiałam, nie tęskniłam i nie kochałam. Jak to się stało, że jeden wieczór, jeden uśmiech, jedna chwila sprawiły, że wszystko się skumulowało i wrociło z podwojoną siłą? Dlaczego ja wciąż jestem w tym gównie, skoro przestało mnie to interesować? Odszedł już dawno, a czuję, jakby to był dopiero początek. Ponownie kocham go tak bardzo, że nie potrafię sobie wyobrazić dnia bez jego obecności. Boję się przyszłych miesięcy, a przede wszystkim o siebie, jak ja wytrzymam kolejne jego odejście.
|