Leżeli przykryci szeptem nocy. Jej oddech otulał jego usta, a drobne dłonie nieudolnie krążyły po jego ciele. Ich klatki piersiowe uderzały o siebie wraz z biciem serc. Czuła na policzkach łzy. Przejmująca cisza między nimi wybuchała, by później szepnąć, że to tylko ciche westchnienie chwili. Z pierwszym promieniem słońca poczuła wzbierający w niej chłód. Kolejny raz zostawił ją z cieniem jego ust na na jej wargach. Zdołała jedynie unieść powieki. Każda cząsteczka jej ciała krzyczała tęsknotą. Trudno jest wstać na pojedynek z porankiem, gdy wiesz, że będziesz walczyła sama.
|