Sklamalabym mowiac, ze nigdy nie zwatpilam, otoz po ponad dwoch latach wczoraj mialam ochote rzucic to wszystko, zostawic telefon i uciec gdziekolwiek, byle dalej od Niemiec, byle dalej od Niego. Plakalam, a lzy palily Moje policzki, przygryzalam warge do krwi i wyrzucalam z siebie caly bol i zlosc. Oplakiwalam terazniejszosc i przeszlosc. Nie mozna powiedziec, ze w milosci nigdy nie ma zwatpien. Mysle, ze polega to na tym, by mimo kazdej przeciwnosci zlapac oddech i trwac, tak zwyczajnie. Ochlonelismy. Przyszedl sms, byly kwiaty, byly lzy, byla rozmowa. Stres bierze gore. Mysle, ze ludzie, ktorzy na szybko biora slub tak na prawde nie maja czasu zastanowic sie nad niczym. My wybralismy okres narzeczenstwa, ktory mial Nas czegos nauczyc, udowodnic, czy chcemy byc ze soba do konca. Skoro nie ucieklam, nie zatracilam milosci i wytrwalam, to znak, ze jestem gotowa przed Bogiem slubowac, to znak, ze kocham z calych sil i staram sie isc na przod, razem z Nim, bo najgorsze co moze byc, to
|