Obudził mnie dźwięk silnego wiatru, który choć nieproszony, wpadł do mieszkania przez nieszczelne okna. Zwlokłam się leniwie z łóżka, by spojrzeć na mały zegarek, który leżał na stoliku. Półprzytomnym wzrokiem dopatrzyłam się, co chcą mi przekazać te maleńkie wskazówki. Była piąta czterdzieści. I zaczyna się kolejny dzień. Kolejna kartka z kalendarza wyląduje w koszu. Jak wszystko, co się dzisiaj wydarzy, bo wiem, że ten dzień nie przyniesie nic nowego, a już na pewno nie przyniesie nic dobrego. Jak wszystkie poprzednie zresztą. / ahri
|