[cz12] OJCIEC. Tak. Jasne. Nie wyszedł bo jak 22 lata temu wyszedł to do dziś nie wrócił. Tchórz. Robert zauważył mój nieobecny wzrok. –Hej. Powiedziałem coś nie tak? – Nie. Nie . Oczywiście, ze nie. –On nie żyje? To dlatego tak zareagowałaś? – Tak. Nie żyje. Dla mnie własnie tak jest. –A jak jest naprawdę?Jeśli oczywiście nie chcesz mówić to nie mów. Nie mój interes.-bronił się Robert. – Trafił swój na swego co nie? Ostatnio ja zadawałam pytania teraz Ty.-uśmiechnęłam się na to wspomnienie. I opowiedziałam. Opowiedziałam mu jak to było z człowiekiem, który mnie nie chciał. Wszystko szło świetnie, atmosfera była niesamowita. I do tego ten wrześniowy wieczór. Gdy zaczęło się ściemniać ruszyliśmy w stronę auta.Wszystko świetnie, tylko dlaczego mnie nie pocałował? A było tak blisko. Tylko ten jeden mały element wieczoru był nieudany.Ale… jeszcze droga powrotna. Może coś się zmieni....
|