Kiedy byłyśmy małe, z rozdziawionymi ustami słuchałyśmy opowieści o zagrożonych księżniczkach. Księżniczkach, na które czyhali rozbójnicy, wstrętne macochy, czy też - najczęściej - smok. Z utęsknieniem wyczekiwałyśmy pojawienia się w tych historiach księcia, który wybawiłby je z każdej opresji. Księcia, który miał być dzielny, odważny i dobry.
I chociaż od tamtej pory sporo podrosłyśmy i zamiast przekroczyć siedem rzek, to siedem rzek wina wypiłyśmy, to nadal w głowach zakodowane mamy, że prędzej czy później pojawi się ktoś, kto nas przed wszystkim ochroni. Ktoś, na kogo zawsze będziemy mogły liczyć, w którego barkach będziemy mogły się schować i za czyimi plecami będziemy mogły udawać, że nie istnieje cały ten wstrętny świat, ani wszelkie zło.
|