pójście na mecz zamiast na imprezę i chyba faktycznie tylko na meczach czułam się sobą, ale przecież to nie było ważne, bo przecież mogłam być jeszcze dziewczyną, która jest blisko Boga i rozumie doskonale to, co on chce mi przekazać, bo przecież przeczytałam Biblię i nie wiedziałam, dlaczego to stępiło mi wrażliwość i wcale nie sprawiło, że miałam ochotę wylądować w klasztorze. Czasem myślę, że faktycznie byłam w tym dobra, bo nigdy nie chciałam być bezbarwna i chyba dlatego zawsze musiałam pisać. Nawet wtedy gdy moje życie już się ułożyło, a ja stałam się śliczną kobietą o dużych oczach, która jest kochana tak mocno jak można to sobie wyobrazić i jest szczęśliwa, bo kocha tę samą osobę, która jest z nią i to chyba jest szczęście, które się nie trafia. I teraz, kiedy to życie wreszcie wygląda jak w marzeniach czterolatki o szczęśliwej rodzinie, zaczynam rozumiem więcej niż powinnam. Jeszcze nie umiem tego skonkretyzować, ale zaczynam rozumiem i przestaję być chaosem. / Kavu Zet.
|